Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Islamskie fascynacje „wolnościowców”

Wśród Europejczyków fascynatów Islamu nigdy nie było zbyt wielu. W Polsce to już zupełna posucha. O ile kultura arabska, osiągnięcia arabskiej cywilizacji są powszechnie znane i cenione na Wschód Europejczycy patrzą nie tylko z niewielkim entuzjazmem, ale i z poważnymi obawami. Tam gdzie trysnęła ropa, ogólnie rzecz biorąc, nie dzieje się źle, ale życie islamistów nieokraszone petrodolarami nie przedstawia się dla Europejczyka zbyt imponująco.

Islamskie fascynacje „wolnościowców”
źródło: internet

My Polacy uczuliśmy się o cywilizacji arabskiej, Islamie od nieocenionego Feliksa Konecznego. Koneczny był naukowcem więc wprowadzał nas w świat Islamu, jak na naukowca przystało, chłodną, pozbawioną emocji narracją. Zrzućmy na chwilę „kajdany” uczoności i zobaczmy, co na temat Islamu miał do powiedzenia zwykł niezwykły Winston Churchil:   

"Jakże straszne są klątwy, które Mahometanizm nakłada na swoich czcicieli! Poza fanatycznym szałem, która jest równie niebezpieczny u człowieka jak wścieklizna u psa, widać także przerażającą fatalistyczną apatię. Efekty są widoczne w wielu krajach. Niegospodarność i zapuszczone rolnictwo, nieożywiony handel i niepewność własności istnieje wszędzie tam, gdzie rządzą lub żyją wyznawcy proroka. Zdegradowana zmysłowość pozbawia ich życia wdzięku i wyrafinowania, oraz jego godności i świętości. Fakt, że w prawie Islamu każda kobieta musi należeć do jakiegoś mężczyzny jako jego absolutnej własności – jako dziecka, żony lub konkubiny – sprawia że niewolnictwo będzie istniało dotąd, dopóki islam nie przestanie być tak wielką siłą w rękach mężczyzn. Tysiące z nich staje się dzielnymi i lojalnymi bojownikami wiary: wiedzą za co umierają, ale wpływ tej religii paraliżuje rozwój społeczny tych, którzy ją wyznają. Nie nie ma bardziej uwsteczniającej siły na świecie. Mahometanizm, będąc daleki od wymarcia, jest wiarą wojowniczą i przymusową. Już rozprzestrzenił się w Afryce Środkowej, z każdym krokiem jego nieustraszonych wojowników jest coraz więcej i gdyby nie to, że chrześcijaństwo jest chronione w silnych ramionach nauki, nauki, z którą kiedyś samo na próżno walczyło, cywilizacja współczesnej Europy może upaść tak jak kiedyś upadła cywilizacja starożytnego Rzymu."

Wielu z nas, szczególnie w kontekście ostatnich wydarzeń, radykalizacji, fundamentalizmu, terroryzmu i realnej groźby zalania Europy Islamem, powiedziałoby: nie mam nic do dodania w tej kwestii.

Jeszcze do niedawna Islam niezwykle entuzjastycznie przedstawiał na swoich wykładach i w swoich tekstach Janusz Korwin-Mikke, który nie tylko zawsze nas przekonywał, że siła i rozwój społeczeństwa biorą się z różnorodności, w tym etnicznej, kulturowej i religijnej, upatrując nasz narodowy „uwiąd” właśnie w jednolitości, braku urozmaicenia, ale stał na stanowisku, że cywilizacja unijna jest tak fatalna, że lepiej już by się stało, gdyby ta została wyparta z Europy przez islamską właśnie.

Fascynacja Islamem p. Mikkego może się brać z dwóch powodów. Po pierwsze z tego,  że prawdopodobnie nienawidzi On UE bardziej niż kocha Europę. Przykładowo: Islam, Jego zdaniem, ma być lepszy, bo nie ma tam ani podatku dochodowego ani VATu? Rzeczywiście zarówno podatek dochodowy jak i VAT są uciążliwymi daninami, ale ilu z nas za zwolnienie z tych obciążeń fiskalnych poddałby się szariatowi? No tak, ale co tu się dziwić jeśli p. Mikke w swoich ekonomicznych dywagacjach idzie nawet tak daleko, że całkiem na serio, przekonuje nas, że niewolnik w Rzymie miał się lepiej niż obywatel RP, bo ten pierwszy miała zapewniony wikt i opierunek, a do tego zatrzymywał całe 10% swoich dochodów, podczas gdy temu drugiemu, państwo, co prawda zostawia w kieszeni ponad 50% dochodu, ale ten musi utrzymywać się sam! Powalająco „przekonujące” nieprawdaż? I znów już widzę kolejkę chętnych do zmiany niedoli polskiego podatnika na dolę rzymskiego niewolnika. W latach 1939-1944 VATu w Warszawie nie było, a pragnienie wypowiedzenia nieposłuszeństwa okupacyjnemu państwu jakby nieco silniejsze niż obecnie, nieprawdaż? Prawdziwy Europejczyk homoparadami może nie jest zachwycony, delikatnie rzecz ujmując, ale chyba jednak łatwiej mu to znosić, niż zaakceptować karę śmierci za homoseksualizm? 

Drugi powód zapewne, to jakże odmienne ułożenie stosunków damsko-męskich w Islamie, w którym „oficjalnie” mężczyzna pod każdym względem przewyższa kobietę, którą uznaje się za istotę pustą i bezmyślną, nie zdolną do samodzielnego życia, ma znacznie mniej praw, a jej rola sprowadza się do służenia mężczyźnie, a jeśli przyszłoby jej do głowy nieposłuszeństwo, to może być zmuszona do tego biciem. Wstępując w „związek małżeński” kobieta bezwarunkowo zezwala na poligamię męża, a jak zaznał sam p. Mikke, wszystkie Jego ponad 200 niemurzyńskich kobiet było stosownie uświadomionych o poligamiczności partnera, więc wszystko chyba „się zgadza”? Poza tym mężczyzna może, bez najmniejszych trudności (wystarczy oznajmić to trzy razy) zakończyć „związek małżeński” i „po sprawie”. Najwyraźniej Islam ma swoje zalety, nieprawdaż?

Nie wiem czy teraz, ale zawsze nieodłącznym elementem wykładów p. Mikkego był casus pewnej Szwajcarki, p. doktor medycyny zresztą, która miała niezwykłe „szczęście” dostać się do haremu, w którym miała „zapewnione” „co czwarty z rzędu” (bo rzekomo właściciel haremu, nie może tak „nie po kolei”, choć powszechną praktyką jest, że te starsze mają „pierwszeństwo”, ale w kuchni, a te młodsze w łożu) i nie musiała się już męczyć na dwóch etatach (ciągle w pośpiechu, „z siatami”, „w garach”), tak jak te biedne Europejki. Co prawda p. Miriam Shaded, startująca z list KORWiNy, nazywała haremy „prywatnymi mini-burdelami”, ale zapewne jeszcze nie rozumie, że niektórzy „wolnościowcy” uważają, że kobieta dopiero wtedy jest naprawdę wolna, gdy całkowicie poświęci się służeniu mężczyźnie, a jak będzie miała więcej szczęścia, dostąpi przyjemności spełniania swoich powinności w formie pracy zespołowej. Choć z drugiej strony, jak do tej pory, nie zaobserwowano masowych porzuceń „unijnych kajdan” przez polskie kobiety (nawet kucki) i wyjazdów na Wschód?

Nie mogłem wprost uwierzyć, że z początkiem „najazdu” islamistów na Europę partia KORWiN wyskoczyła z akcją: „NIE dla islamskiej dzielnicy w naszym mieście”??? Przecież zaistnienie takich dzielnic, po pierwsze, zwiększyłoby różnorodność naszego „nudnego”, „niezróżnicowanego” społeczeństwa, a po drugie, niejako pod ręką mielibyśmy obszary wolne od unijnej stęchlizny, bez podatku dochodowego, VATu i homo-parad, więc o co chodzi? Partia KORWiN mogłaby przecież organizować wycieczki (koniecznie z noclegami) dla chętnych niewiast pragnących wyrwać się z unijnej niedoli i aby w końcu mogły się poczuć kobietami.

„Uzasadnieniem” zmiany frontu ideologicznego KORWiNy ma być argument, że przybywają do nas nie żadni tam prawdziwi islamiści, ale „śmieć ludzki”, który chętnie Unia przyjmuje i utrzymuje. No dobrze, ale w takim razie zanosi się na to, że w Europie zapanuje, jeszcze gorsza, islamsko-śmieciowo-unijna cywilizacja, z którą żadna tam, pożal się Boże "prawica", przecież się nie upora, a stąd tym bardziej należy zintensyfikować myślenie o wekspediowaniu naszych nieszczęśliwych niewiast do krainy islamskiej szczęśliwości, tym bardziej, że zostanie ona uprzednio oczyszczona ze „śmiecia ludzkiego” właśnie. W Islamie ponadto nieco inaczej podchodzi się do pedofilii, co również może być „pociągające”. Z całą pewnością "miękka pedofilia" wchodzi w rachubę.    

Zmiana frontu ideologicznego KORWiNy może również być następstwem wrażliwości jej liderów na, jakże odmienne, zapatrywania, już wspomnianej, Miriam Shaded, która chyba jednak wie nieco więcej o tej społeczności ponad rajską bajeczkę o haremowo uszczęśliwionej Szwajcarce. Zresztą każdy wykształcony człowiek wie, że na więcej żon stać jedynie najbogatszych islamistów (do 2%), którzy najczęściej są sędziwymi mężczyznami, i których po prostu stać „na młode”. Niejedne z nałożnic traktowane są rzeczywiście szczodrze, z mani/pedi cure włącznie, co z w porównaniu z robieniem zakupów w drodze z pracy do domu może wydać się niezwykle atrakcyjne.

Europejczycy jednak, na tak „zalegalizowaną prostytucję”, nie patrzą przychylnie (podobnie jak na „oficjalne” konkubinaty ciągnione równolegle z małżeństwem) nie tylko z powodu „chorego, materialnego układu”, ale przede wszystkim ze względów estetycznych, albowiem nasza kultura i mentalność zostały ukształtowane na greckim poczuciu piękna, harmonii, wdzięku (kult "młodości i piękna") i ciało młodziutkiej kobiety obcującej (nie mówiąc już o innych rzeczach) z sędziwym mężczyzną wzbudza w nas niesmak, a nawet odrazę. I to właśnie z tego powodu, inaczej niż w Islamie, amantek związków z leciwymi Panami w Europie jest znacznie mniej niż fanów paraolimpiad.

https://www.facebook.com/KrzysztofSzpanelewskiEuro2014

Data:
Tagi: #
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.