Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Odwaga twórcza i nowe środki wyrazu.

Mówi się, że konieczne jest łamanie barier, jakie stawia pruderia i religia, że najlepiej uderzać kwestiami seksu i bluźnierstwa, że to najbardziej będzie poruszało. I faktycznie, wciąż porusza, ale przecież coraz słabiej, co widać poprzez konieczność ciągłego wzmacniania środków wyrazu.

1fa84b0d91594835e97d37981afdaf63,750,0,0,0.jpg

Sztuka. Jakże tajemnicze pojęcie, na nowo odkryte ostatnimi czasy. Jak całkiem odmienne w swej wymowie od tego, co niektórym z nas się przez lata, dziesięciolecia, stulecia nawet dotychczas wydawało.

W teatrze wystawiana jest sztuka. Sztuka czyli fikcja, która rządzi się całkiem innymi regułami niż realność. Sztuka, która ma nas poruszyć, skłonić do refleksji, rozbawić, zdenerwować, jednym słowem poruszyć. Sztuka, która nie tylko może, ale wręcz powinna łamać wszelkie zasady, burzyć mentalne mury narzucane nam przez wychowanie, otwierać nowe, nieznane dotychczas perspektywy.

Dziś najwyraźniej musi się to odbywać innymi drogami, niż jeszcze wcale nie tak dawno. Dziś konieczny jest do tego WRZASK - nowoczesne sztuki z jakichś nieznanych mi przyczyn muszą mieć w sobie kwestie nie wypowiadane, tylko wywrzaskiwane na scenie, najczęściej CZAS - nowoczesne sztuki teatralne potrafią trwać wiele godzin, a w czasie antraktu nie ma wcale przerwy tylko akcja na scenie trwa dalej, oraz nowe NARZĘDZIA WYRAZU. I to wokół nich próbuje się robić zamieszanie, które ma doprowadzić widza do refleksji, a autora sztuki do sławy.

Tyle, że to wszystko można o kant globusa potrzaskać, bo to wszystko już wcale nie jest nowe. To przestało już być nowe wiele lat temu i stało się takie zwyczajne, oczywiste. Twórcom różnych  finansowanych za publiczne pieniądze dzieł zupełnie brak inwencji i jedyne na co ich stać, to powielanie wciąż tych samych schematów. Przecież te wszystkie "nowe" środki wyrazu są wciąż takie same i tak naprawdę gdzieś tam powoli stają się całkiem nudne.

Z jakichś tajemniczych przyczyn wszystko w tych dziełach kręci się wokół tych samych tematów. "Ale przecież to dlatego, że to są najbardziej ważkie, trudne tematy, na czasie" - powie ktoś, i doda - "cieszę się, że jest w Warszawie teatr, który za publiczne pieniądze je porusza". Być może są one ważkie, ale przecież są już wałkowane od lat i choć udaje im jeszcze się jakoś poruszyć, to stają się nieomal nudne.

Ileż jest i innych ważkich tematów, na czasie. Ileż pozostaje wciąż nie poruszonych dotychczas spraw, które większość ludzi uważa za ważne, a które wciąż nie zostały uhonorowane przez nowoczesnych twórców, których celem jest dotarcie do najgłębszych pokładów osobowości widza.

Mówi się, że konieczne jest łamanie barier, jakie stawia pruderia i religia, że najlepiej uderzać kwestiami seksu i bluźnierstwa, że to najbardziej będzie poruszało. I faktycznie, wciąż porusza, ale przecież coraz słabiej, co widać poprzez  konieczność ciągłego wzmacniania środków wyrazu. A przecież wystarczyłoby odrobinę refleksji, by stwierdzić jak niewiele potrzeba byłoby w nich zmienić, by osiągnąć zupełnie świeżą formę uderzającą w różne inne pokłady, burząca całkiem inną hipokryzję.

Oczywiście ważne jest nawiązywanie do tego, co nas otacza, co oburza. Nie ma wątpliwości, że dziś jest tym niczym nieuzasadnione przechwycenie władzy przez zakompleksionego idiotę, kurdupla, który chce zniszczyć nam państwo. Oburza nas też też wszechobecność religii w życiu publicznym, religii, która powinna być sprawą prywatną.

No i przecież jakże prosto można byłoby to osiągnąć przedstawiając na przykład prezydenta, który na polecenie swojego przełożonego kurdupla z Nowogrodzkiej z okazji chanuki, z spotyka się z pejsatym rabinem i z zakłopotaniem orientuje się, że nie ma obowiązkowego w judaizmie nakrycia głowy, więc w panice szuka czegoś i jedyne co znajduje, to nocnik, który na dodatek jest pełny. Zakłada więc na głowę ten nocnik i idzie z tym pejsatym rabinem i z zapałkami w ręku do menory, na której stoją świece (w formie świnek - na przykład takie świnki Pepy) i niby je zapala, ale tu nagle okazuje się, że on wcale nie zapala świec chanukowych, tylko zapala krematorium. No i wtedy ten rabin przerażony zaczyna uciekać wyskakując przez okno, jak w czasie powstania w Getcie Warszawskim (żeby to zobrazować powinien trzymać w ręku takiego żółtego żonkila, żeby każdy zrozumiał o co chodzi), zaplątuje sobie nogi w za długie pejsy (to byłby taki akcent komediowy) i ucieka z tego Getta jadąc na świni, co symbolizowałoby potworność poświęcenia, do jakiego zmuszani byli ci ludzie. Świnia z jednej strony ratowałaby tego rabina, ale z drugiej byłaby przecież wspaniałym symbolem niekoszernego Polaka, do którego pomocy musi odwoływać się nieszczęsny Żyd. No i ten Żyd, rabin, powinien być owinięty tęczową flagą.

A na koniec by się jeszcze nawiązało jakoś do sytuacji uchodźców, którzy staliby za płotem z drutu kolczastego, a których kąsałyby takie świnie prowadzone na smyczy przez nienawistnych kurdupli z nocnikami na głowach. Można by jeszcze pokazać na scenie stosunek analny tego rabina z poprzednich scen z którymś z uchodźców, żeby uhonorować środowiska LGBT.

To by dopiero było poruszenie! To dopiero byłoby łamanie różnych schematów myślenia, to dopiero wzbudziłoby zainteresowanie publiczności. A jakby jeszcze trochę podrążyć temat, to można byłoby nawiązać na przykład do spraw związanych z przekrętami z odzyskiwaniem pożydowskiego mienia w Warszawie czy w Krakowie i wtedy w ogóle poruszenie byłoby na całą Polskę, a nawet można byłoby spokojnie spodziewać się burzliwych reakcji i w innych miejscach na świecie! To dopiero byłaby możliwość dla autora i reżysera wykazania się odwagą twórczą.

Bo dziś atak na kwestie religii katolickiej nie jest żadnym pokazem odwagi. To banał, wszyscy już się do tego przyzwyczaili. Żeby poruszyć trzeba się posunąć do łamania prawa, i to prawa obowiązującego jedynie w Polsce. Takie przedstawienie, jak to w Teatrze Powszechnym, przeniesione do Francji byłoby banałem, bo tam bluźnierstwo jest podstawowym prawem, nieomalże obowiązkiem każdego twórcy. Plucie na chrześcijaństwo, a najlepiej na katolicyzm oczywiście (żeby nie było żadnych wątpliwości, i żeby nikomu do głowy nie przyszło, że może chodzić też o inną, monoteistyczną religię) to podstawa, którą akceptują nawet kompletnie ogłupione kręgi samych francuskich katolików.

I to tyle nocnych rozmyślań o sztuce. Nuda i banały, wiem, ale jakoś mnie takie publicystyczne i kulturalne myśli naszły o pierwszej w nocy.

Data:
Tagi: #prowokacja #teatr
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.