Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Czy nasza polityka to zwarcie ignorancji i arogancji?

Media na politycznej służbie w zwarciu PO i PiS. Liberalne Elity versus populiści. Tusk, Kaczyński, czy na pewno ignoranci i aroganci? Chyba nie... Prawica i lewica, jeszcze są?

Do napisania tego tekstu skłoniły mnie rozmowy z Grzegorzem (tak, pamiętam) oraz ostatni tekst Jarosława Flisa, znanego komentatora i socjologa napisany dla Rzeczpospolitej https://www.rp.pl/Plus-Minus/191009995-Jaroslaw-Flis-Rownowaga-ignorancji-i-arogancji.html.

Już otwierające zdanie wprowadza dysonans poznawczy, jedyną obiektywną miarą siły są wybory i ich wyprzedzająca, kulawa, forma sondażowa. Poparcie PIS (upraszczam) jest o 20% wyższe niż konkurenta, co przekłada się na wyższe o 70% poparcie. Chyba inaczej rozumiemy znaczenie słowa: równowaga. Zapewne wybory, jakie się odbędą wkrótce dadzą wyniki zbliżone do sondaży, chyba nikt poza autorem nie spodziewa się sytuacji remisowej…

Nie chcę wracać do przywołanego, innego tekstu tegoż autora, ale porusza się on w podobnych nieprawdopodobieństwach i wyobrażeniach autora dotyczących rzeczywistości, aby nie rzucać słów pustych znaczeniowo, przyjrzyjmy się bliżej tekstowi.

Czas, gdy powstawały PO i PiS był dosyć specyficzny, ideowe różnice, w tym czasie były naprawdę niewielkie, wtedy jeszcze PiS tak otwarcie nie brzydził się liberalizmem, a podejście do spraw społecznych obydwie partie miały niemal bliźniacze. Tym co było podstawową różnicą, przepaścią dzielącą partie, była historia, bliższa i dalsza i stosunek do tej historii. Poważny rozdźwięk ideologiczny pojawił się w ostatnich latach, w końcówce rządów Tuska.

Zdanie "Ukształtowany przed stu laty podział na lewicę i prawicę jest tak naprawdę wypadkową dwóch podziałów – ekonomicznego oraz społecznego." jest ewidentną bzdurą, taki podział pojawił się później, a był najmocniejszy w okresie zimnowojennym, wraz z jego końcem słabł, aby obumierać dzisiaj. Historycznie, pojęcia lewica i prawica, pojawiły w czasie Rewolucji Francuskiej i oznaczały stronnictwa w parlamencie, odpowiednio: rewolucyjne i zachowawcze.

Liberalizm i kapitalizm, były przez cały XIX wiek uznawane za prądy o charakterze lewicowym, podobnie, jak nacjonalizm i jakoś nikt nie miał wówczas z tym problemu terminologicznego... Taka pozycja była efektem rewolucyjnego, a nie ewolucyjnego charakteru tych ruchów polityczno-społecznych. Ciekawym jest to, ze autor w swym podejściu zbliża się do cokolwiek radykalnego w osądach doktryn politycznych Korwina, to chyba nie jest najszczęśliwsze…

Niewątpliwie Jarosław Flis ma rację, wspominając o wspólnotowym charakterze ruchów prawicowych, wynikało to z troski o dobro wspólne, w rozumieniu Arystotelesowskim, a nie nowożytnym, zwłaszcza kontynentalnych filozofów drugiej polowy XIX i XX wieku, gdyż ci zaczęli przesuwać swe sympatie ku ruchom socjalistycznym i komunistycznym, odrzucającym zastany porządek, sui generis nieprawicowym. Co jest ważne, czynnik ekonomiczny nie miał tutaj, w podejściu doktrynalnym, najmniejszego znaczenia (później takiego znaczenia nabrał) liczyło się jedynie podejście do porządku społecznego.

Jest truizmem stratyfikacja majątkowa i jej postrzeganie w społeczeństwach zachodnich, co zauważa autor, niestety z tego zjawiska wyciąga mylne wnioski, dotyczące zjawisk politycznych. Powstawanie i wzrost ruchów społecznych i politycznych, kwestionujących pozycję elit, w dotychczas zabetonowanej sceny politycznej, opozycjonujących się do politycznego status quo, znacznie przyspieszyło w ostatnim dziesięcioleciu, mimo, iż zmiana różnic majątkowych w jakiś drastyczny sposób nie przyspieszyła. Autor dosyć gładko przeskoczył nad źródłami zjawisk, nawet się nad nimi, nie pochylając. Uczynię to ja, chociaż też w telegraficznym skrócie.

Sięgając 30 lat wstecz, możemy sobie przypomnieć, że dopiero co zakończyła się zimna wojna, media i politycy naprawdę posiadali wówczas rząd dusz, nie musieli się wiele różnić. W tym czasie politycy stali się, niezależnie od opcji politycznej, bardziej administratorami i konserwatorami dorobku materialno-cywilizacyjnego niż kreatorami realnych wyzwań politycznych. Jeszcze 20 lat temu, niewiele wskazywało, że to może się zmienić, władza wraz z mediami formatowały zadowolonych z siebie konsumentów. Wszelkie ruchy oddolne, poza głównym spektrum, były albo pacyfikowane, albo kontrolowane przez te same środowiska polityczne. Coś zaczęło się zmieniać w połowie pierwszej dekady bieżącego wieku, tzw. ruchy „populistyczne” nabierały wigoru, ale posłuch w społeczeństwach ciągle miały mizerny, do czasu kryzysu 2008 roku.

Był to moment, który pokazał, że samozadowolenie elit, w większości przypadków niezdolnych do racjonalnej reakcji i uratowania milionów przed uderzeniem, zapomnianej już biedy, stało się kołem zamachowym narastającej frustracji w społeczeństwach zachodu. Tym razem walec medialnej propagandy, który potrafił zdusić w zarodku kiełkujące wcześniej ruchy jedynie dodawał im społecznej akceptacji (przeciwskuteczność).

PiS, podobnie jak Palikot, później Petru w Austrii FPO, czy Le Pen, ale i Macron we Francji itd., a ostatnio Trump zaczęli coraz ostrzej się dystansować, w stosunku do symbiozy elit, mediów i polityków liberalnych. Różnie to się udawało, nie mniej jednak, ewidentnie nurty polityczne nazywane „populistycznymi” lub „prawicowymi” rosną w siłę, kosztem dotychczasowych sił politycznych.

Skuteczność wykorzystania frustracji „dołów” bywa różna, wcześniej Obranowi, ostatnio Kaczyńskiemu, czy Trumpowi udało się to niewątpliwie, na ile to trwałe zjawiska? Nie mam pojęcia, wiele zależy od tego, czy ”doły” będą czuć, że „populiści” ich słuchają. Zwracam tu uwagę, na to, że dotychczasowe elity nie są w stanie wygenerować odwrócenia trendów społeczno-politycznych. Przyczyną jest brak zrozumienia społeczeństwa, połączony z samouwielbieniem i przekonaniem o swej nieomylności.

Retoryka politycznej piaskownicy była rzeczywiście bliska temu, co napisał Jarosław Flis „BURAKI PRZECIW ZŁODZIEJOM”, chociaż w przypadku PiS zaszła już pewna zmiana, przesunięcie punktów ciężkości przekazu, czego, autor chyba nie dostrzega (ale, to znowu wpasowuje się oczekiwania odbiorców mediów, gdzie najczęściej można go zobaczyć i przeczytać). Również trafnie zauważa autor, że objawem przemiany wizerunkowej było wystawienie na czoło: Dudy, Szydło, a teraz Morawieckiego. Niestety spindoktorzy PO nie zauważyli, że zastosowanie dotychczasowego, negatywnego przekazu, jakim łatwo było okładać Maciarewicza, w przypadku Morawieckiego większość społeczeństwa może co najwyżej śmieszyć.

Sekundanci wrogich plemion w osobach Lisa i Rachonia, utrzymują wizerunek czarno-białych wyborów, którą to ścieżką podążają politycy. Jest to niewątpliwie wygodne dla obydwu partii, mających nadzieję na zmarginalizowanie „drobiazgów”. Przy czym co jest istotne, język polityków PiS zmniejszył swój ciężar o ile dobrze pamiętam, w 2013 roku i teraz, ta partia zbiera żniwo, wcześniejszego betonowania betonowego elektoratu, wraz z późniejszą absorpcją wszystkich tych, którzy walczyć z PiS nie chcieli. W PO brak refleksji nad przedłużającą się walką, o już przekonanych wyborców. Paradoksalnie zbyt intensywna i długa „nawalanka” w PiS, zmęczyła, tych, którzy nie lubią partii Kaczyńskiego, ale mają powoli dość partii Schetyny.

Jeżeli PiS nie popełni kardynalnych błędów, a jednocześnie nie pojawi się kryzys gospodarczy, to przy braku kontaktu z rzeczywistością liberalnych elit i zniechęceniu społeczeństwa do liberalizmu, PiS może rządzić bardzo długo, nawet wtedy, gdyby zabrakło Kaczyńskiego. Wspólnotowość budowana przez aparat polityczny PiS, nie jest wspólnotą 500+ (wbrew temu, co próbują narzucić liberałowie). Da się już obserwować symptomy kolejnej transformacji wizerunkowej PiS, w kierunku partii , ciągle wsłuchanej w potrzeby społeczne, ale już czysto systemowej. To, może spowodować później zagrożenie dla jej poparcia, ze strony ruchów po nieliberalnej stronie sceny politycznej.

Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #

JuliuszKrzysztoforski

Myśli spisane na kolanie - https://www.mpolska24.pl/blog/mysli-spisane-na-kolanie1

Niecodzienik pisany o jutrze, czasami o wczoraj, bez najmniejszego zainteresowania dzisiaj

Motto:
Kto nie myśli o jutrze, będzie miał kłopoty, zanim dziś się skończy (przysłowie chińskie)

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.