Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

ZAMORDOWALI MI RODZICÓW, ZRABOWALI DZIECIŃSTWO

OUN-UPA

ZAMORDOWALI MI RODZICÓW, ZRABOWALI DZIECIŃSTWO
Aleksander Szumański
źródło: INTERNET

ZAMORDOWALI MI RODZICÓW, ZRABOWALI DZIECIŃSTWO

Autor Albina Kowalska z domu Forma

piątek, 21 listopada 2014 21:00

 Napad banderowców wspomaganych przez mieszkańców okolicznych wsi ukraińskich nastąpił 13 lutego 1944 roku. To była niedziela. Cała nasza rodzina nocowała w domu. Zdążyliśmy zjeść śniadanie, gdy zaniepokoił nas niezwykły gwar w południowej części wsi. To była mieszanina dźwięków - krzyków, wystrzałów, ryczenia krów, szczekania psów i rżenia koni. Ja z mamą Antoniną Forma i kuzynką Petronelą Kudrel chcieliśmy uciekać w kierunku wsi Borek, lecz i z tamtej strony ujrzeliśmy nadciągających pieszo i konno banderowców, było ich zbyt wielu, by dało się policzyć, dla naszych przerażonych oczu to był nadciągający groźny tłum. Od tego momentu wszystko, co wtedy widziałam, zapisało mi się z fotograficzną dokładnością. Byłyśmy zmuszeni zawrócić w kierunku centrum wsi, byłyśmy w matni. Przez krótkie chwile byłyśmy przerażonymi widzami przerażających scen - banderowcy strzałami z karabinów i broni maszynowej zabijali biegnących w różnych kierunkach mężczyzn, kobiety i dzieci, mordercy z konających i zabitych ściągali buty i odzież, nożami i bagnetami dobijali jeszcze żyjących. Kule niebawem trafiły moją mamę - jej ostatnie słowa do nas - "uciekajcie, ja nie mogę uciekać...". I ja, i Petronela Kudrel usiłowaliśmy udawać śmierć od kuli, jednak ponieważ mordercy podchodzili zabierać odzież i obuwie, ten plan zawiódł. Petronela otrzymała 13 pchnięć bagnetem. Do mnie podeszło dwóch banderowców, jeden z nich tylko miał karabin, jego twarz pamiętam tak dokładnie, że i dzisiaj rozpoznałabym tego mordercę bez wahania. Spojrzałam w tą twarz i poprosiłam "nie bijcie mnie". Jego odpowiedź brzmiała - "co - polska mordo". Odwróciłam się by uciekać, w tym momencie uderzył mnie bagnetem w plecy. Bagnet wbił się z prawej strony kręgosłupa i przeszedł na wylot na wysokości piersi. Mimo to pobiegłam w pole. Za sobą słyszałam krzyk tego drugiego bez karabinu - "strelaj, strelaj !". Strzelano za mną trzykrotnie, niecelnie na szczęście. Gdyby pobiegli za mną, schwytali by mnie, strzelając stracili czas, być może ich uwaga zwróciła się ku innym ofiarom. Uciekłam daleko w pola, wśród których chodziłam do pierwszej szarówki, dzień był wciąż bardzo krótki - luty. Postanowiłam wrócić do Stefanówki, aby odszukać ojca. Andrzej Forma został przy gospodarstwie, nie uciekał - zawsze mówił, że on przecież nigdy nic złego nikomu nie zrobił, że Ukraińcy nie zrobią mu krzywdy. Został zastrzelony przy domu, przez tydzień leżał nie pochowany, własny pies z głodu pogryzł mu twarz...

Do domu nie doszłam, spotkałam pana Siedlickiego, który mi to odradził, mówiąc: "nie idź tam, nie szukaj, tam nie ma nikogo, mam tu poparzoną krowę, ogrzejemy się przy niej a jak się całkiem ściemni - pójdziemy do Bielina. W Bielinie była polska partyzantka. Tak się stało. Po drodze widziałam zwłoki Adeli Sokaluk i jej córki Stanisławy, były zastrzelone, syn Edward i córka Halinka byli jeszcze żywi, ciężko ranni. Halinka miała przestrzelone udo i płuca.

Te ranne dzieci zostały uratowane przez polską partyzantkę, która już nadchodziła od strony Bielina i Kalinówki, zabierając rannych i grzebiąc zamordowanych. Ja zostałam zatrzymana w Kalinówce, pan Siedlicki z krową poszedł dalej sam. Razem z ciężko ranną w brzuch Kazimierą Kudrel (seria z karabinu maszynowego) zostałyśmy zawiezione do szpitala w Bielinie. Tam niestety Kazimiera Kudrel zmarła. Mi opatrzono ranę, a po tygodniu zostałam oddana pod opiekę polskiej rodziny w Kalinówce, ich nazwiska nie pamiętam, to nie byli mieszkańcy Kalinówki, lecz uciekinierzy z innej wsi.

Po pewnym czasie ci ludzie wraz z innymi uciekinierami zebrali między sobą pieniądze, którymi przekupili żołnierza niemieckiego. Ten Niemiec stanął na czele kolumny około 40 furmanek pełnych uciekinierów i jako jej opiekun i ochrona poprowadził ją za Bug, w kierunku zachodnim, jak najdalej od ludobójczych band UPA. Przeprowadził nas przez granicę twierdząc, że prowadzi Polaków na roboty do Niemiec. To samo powtarzał napotkanym patrolom niemieckim, ukraińskim policjantom i bandytom z UPA. Jeśli chodzi o tych ostatnich, to najgroźniejsze spotkanie z banderowcami mieliśmy w Uchaniach - tam zostaliśmy otoczeni wielką ilością uzbrojonych po zęby banderowców, zapamiętałam, że były tam dziewczęta ukraińskie, z taśmami nabojów do karabinów maszynowych. Spokojna postawa Niemca powstrzymała żądnych polskiej krwi bandytów. Ci tak zwani "powstańcy" nie powstali przecież przeciwko Niemcom... Dopiero w Wojsławicach było na tyle bezpiecznie, by rozwiązać nasz tabor uciekinierów, "dobry" Niemiec wrócił do swego garnizonu we Włodzimierzu Wołyńkim.

Odnośnie innych mieszkańców Stefanowki, to wiem, że uratował się wujek Piotr Kudrel z żona, wcześnie rano 13 lutego wyjechał do Włodzimierza i napad banderowców zastał go w drodze. Jego furmankę próbowali okrążyć banderowcy na koniach. Wtedy on zaczął krzyczeć "matka, dawaj ten karabin !", chociaż żadnej broni nie miał i zaczął wykonywać takie ruchy, jakby miał wyjąć schowany na wozie karabin. Słysząc to "bohaterowie" z UPA uderzyli piętami w boki swoich wierzchowców i uciekli.

Jego syn Roman Kudrel zaraz po napadzie poszedł do polskiej partyzantki, zginął jako żołnierz 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK na bagnach Prypeci, w walce z Niemcami.

Petronela Kudrel, którą 13 razy uderzono bagnetem, została uratowana przez polską partyzantkę. Ponieważ doczołgała się pod stertę słomy, została znaleziona dopiero rano, w nocy jej partyzanci nie zauważyli, dlatego odmroziła rękę i nogę.

Nie potrafię podać nazwisk innych zamordowanych mieszkańców Stefanówki, choć było ich wielu.

Ludobójcy z UPA zabrali mi rodziców, zabrali mi dzieciństwo.

 Podał do druku Bogusław Szarwiło redaktor naczelny "Kresowego Serwisu Informacyjnego"

http://wolyn.org/index.php/wolyn-wola-o-prawde/819-zamordowali-mi-rodzicow-zrabowali-dziecistwo.html

Fragment relacji pani Albiny Kowalskiej z domu Forma

http://wolyn.ovh.org/opisy/stefanowka-10.html

Data:
Tagi: #OUN-UPA

Aleksander Szumański

Aleszum.blog - https://www.mpolska24.pl/blog/aleszumblog111111

Lwowianin, korespondent światowej prasy polonijnej w USA, Kanadzie,RPA, akredytowany w Polsce. Niezależny dziennikarz i publicysta,literat, poeta, krytyk literacki.
Publikuje również w polskiej prasie lwowskiej "Lwowskie Spotkania".

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.