Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Nic tylko rzucić mięsem

W ostatnich dniach w necie głośno o sprawie blogera Piotra Ogińskiego z bloga "Kocham gotować" vs firma Sokołów. Poszło o tatara, a tak naprawdę o kontrolę korporacji nad naszym życiem i co nam wolno, a czego nie wolno robić.

Nic tylko rzucić mięsem
Aktorzy medialnego thrillera
Bloger Piotr Ogiński prowadzący blog "Kocham gotować" przedstawia się jako profesjonalista na co dzień szefuje kuchnią we włoskiej knajpie w Liverpoolu. Prowadzi bloga nie z przytupem w rodzaju Okrasy czy innych tuzów naszej rodzimego mainstreamowego kuchennego show biznesu, ale bez doskonałej oprawy. Nie można mu odmówić pasji. Generalnie w sumie blog jak blog, jedni go lubią inni nie i się irytują na jego maniery. To jest jego świat i jego czytelnicy. Dodajmy dużo czytelników. 100 tys. fanów na FB robi wrażenie powinno i na Sokołowie.

Druga strona to potentat na rynku polskim produktów mięsnych i wędlin firma Sokołów. Uznana marka. Wywodząca się jeszcze z czasów komuny, przeszła szereg różnych przekształceń własnościowych by na koniec wylądować w rękach ... Duńczyków i Finów. Tak moi drodzy czytelnicy to nie jest już firma polska, ale jest to firma duńsko-fińska w Polsce. Wdrażająca najnowsze technologie przetwarzania mięsa i produkcji wędlin z zachodu.

Przedmiot sporu

Podobno zakazany wyrokiem sądu, wróć, rozpowszechnianie zabezpieczone wyrokiem sądu. Jak skutecznie widać powyżej. Głupota takich zabezpieczeń w sieci dla średnio rozgarniętego człowieka jest oczywista. I występowanie o tego typu wyroki  dowodzi, że korporacje w większości nie są gotowe na zderzenie z nową rzeczywistością i część z nich jej nie rozumie. Tego typu zabezpieczenia dowodzą też jeszcze niestety tego, jak bardzo oderwane od rzeczywistości jest nasze sądownictwo, które już zupełnie nie ogarnia spraw gospodarczych nie mówiąc już o sieci. Wprowadzanie takich zakazów naraża po prostu na śmieszność nasze prawo i jest tak durne, że aż wyć się chce.

Waga piórkowa vs superciężka
Bloger wysyłał zapytania do potężnego przeciwnika prośby o ustosunkowanie się do materiału, Oczywiście olali go, nic mu nie odpowiedzieli, bo co tam chłoptaś może. Okazało się, że potęgi sieci społecznościowych nie mogą zlekceważyć najwięksi. Orły i Sokoły oczywiście popełnili błąd wdając się w medialną bójkę i wytoczyli najcięższe działa w postaci kasy i prawników. Porównanie obu sił w tradycyjnym świecie jest jak mrówka do słonia. Bo czyże może dysponować bloger kiedy firma może przeznaczyć miliony na prawników i go "zajeździć" pozwami. Wychodząc z tego założenia spróbowali nałożyć mu "knebel". Jak to się skończyło? Dopiero po tym piekło się prawdziwe rozpoczęło i na dłuższą metę straty wizerunkowe będą nie do odrobienia. Ale ich wola i skrzypce, w tych warunkach prawnych, które mamy, mają do tego prawo. Tylko pytanie czy tak te warunki prawne powinny być skonstruowane. Gdzie równowaga?

PR oraz reklama vs wolność słowa

Mamy tu do czynienia ze starciem PR-u i reklamy z wolnością słowa. (Chyba, że Ogiński dostał zlecenie czarnego PR-u od konkurencji, ale nie rozstrzygniemy tego więc załóżmy, że to wolność słowa)
PR i reklama nie mają żadnych kagańców, żadnych ograniczeń z wyjątkiem kasy. Klient ma oglądać, płacić i żreć to co mu się podsunie. Ma oszukać zmysły, ładnie wyglądać, pachnieć, a to że jest nic nie warte? To, że na etykiecie jest napisane Mięso , a w rzeczywistości tam jest 80% mięsa, a reszta to co? Czy można to nazwać mięsem? Czy to nie jest oszustwo? Czy to nie powinno się nazywać wyrób mięsopodobny? Mięso to mięso, ma jedną definicję. Kto chce może jeść wyrób mięsopodobny faszerowany wodą ze stabilizatorami. Ale wtedy nie może to się nazywać mięso.
Oczywiście, wszyscy podchodzimy do reklam już z pobłażliwością, i tak wiemy, że kłamią. Ale ... są skuteczne. Bo, przecież. Kto z Was wierzy w nowe formuły proszków do prania? Nowe formuły jeszcze bardziej miękkiego prania? Napojów gazowanych dających orzeźwienie, a po których chce się jeszcze bardziej pić? Lekarstw które sprawią, że staniecie się właściwie nieśmiertelni? Można by było dłużej tak wymieniać.
A mimo to kupujemy, bo ... często nie mamy wyjścia.
Reklamy korporacyjne mówią prawdę? Całą prawdę i tylko prawdę? Czy z powodu tych kłamstw ktoś kiedykolwiek w Polsce wymusił zakaz ich emisji czy sprzedaży produktów? Czy z powodu ewidentnie kłamliwego przekazu ktoś zatrzymał emitowanie reklamy, bo nabija klientów w butelkę?
W tym przypadku koleś skorzystał z swojego prywatnego prawa, na swoim prywatnym blogu, na swoim kawałku internetu skorzystał z prawa przysługującego mu jak psu kość. WOLNOŚCI WYPOWIEDZI. Czym się różni wypowiedź kolesia w necie do kamery z wypowiedzią, na ryneczku w ogonku po mięso. "Pani nie bierze tego mięsa, bo to jest syf, kiła i mogiła." Różni się jednym. ZASIĘGIEM. Pytanie tylko czy jak się uprę, że będę tak stał w ogonku i powtarzał swoją opinię to mnie też pozwą?
Czy to do czego sobie rości pretensję firma Sokołów jest uprawnione, czy to nie jest stawianie spraw na głowie?
Czy przypadkiem nie mamy już w tej chwili prymatu PR-u nad wolnością wypowiedzi i opinii?
W świetle tego z czym mamy tu do czynienia czy osoby indywidualne nie powinny mieć prawa do wyrażania opinii o produktach? W gruncie rzeczy to z czym mamy do czynienia na blogach to jest opinia konsumencka, przecież koleś nie prowadzi konkurencyjnej firmy. Nie prowadzi gazety, TV, radio, masowego medium, które powinno dbać o rzetelność i obiektywność.
W ten sposób za moment nie będzie można powiedzieć, że coś śmierdzi. W ten sposób wytworzymy alternatywną rzeczywistość, co w gruncie rzeczy już się dzieje, bo reklama i PR korporacyjny robią to non stop, podpierając się kupionymi autorytetami i rzekomo rzetelnymi badaniami.
Pikanterii akcji dodaje fakt, że główny zarzut polega komercyjnym wykorzystywaniu Internetu przez pana Piotra Ogińskiego jako narzędzia do budowania swojej popularności. Kuriozum jakich mało. Drugim ważkim faktem jest to co się pojawia w wypowiedziach, że Ogiński nie porównał mięsa większej ilości producentów tylko tego jednego, w domyśle: a przecież tamte nie są wcale lepsze. Normalnie przedszkole! No, co prawda narozrabiałem, ale Kazio zrobił to samo i jeszcze bardziej, naskarżę na niego. Jakby to mięso było dobre, broniłoby się samo. A tak, biorą kijek i próbują zawracać rzekę internetu. Zła technologia.

Reguły gry

Właśnie, reguły gry. Czy są takie same? Czy obowiązują? Czy ten przypadek jest w ogóle w zgodzie z trendami naszej cywilizacji? Ukierunkowanej przecież na człowieka, jego wolności, tego co ten człowiek sobą reprezentuje. Mamy do czynienia z człowiekiem z pasją, dla którego jakość jedzenia jest ważna, a po drugiej stronie korporację. Korporacje, które coraz bardziej widać mają generalnie w pogardzie prawa człowieka, prawo i samych ludzi. Dla nich liczy się zysk, a ludzie to konsumenci.
Ktoś powie mamy przecież wolny rynek. Wolny rynek? Chyba wolne żarty. Jeżeli jest ktoś zainteresowany, żeby zniszczyć wolny rynek to są to właśnie wielkie korporacje. Wolny rynek dla nich to zło, to zagrożenie i od lat robią wszystko, by go sparaliżować i ograniczyć.
Dla takich jak oni reguły gry nie obowiązują, są tylko reguły, które sami ustanowią ... dla innych.
Przyjrzyjmy się chwilę sytuacji.
Kiedyś mówiliśmy z dumą o jakości naszego mięsa. Zdrowe. Świetnej jakości. Teraz mamy u siebie zachód. Masową produkcję. I ja to rozumiem. Ale jednocześnie mamy wprowadzone dodatkowe regulacje, które oczywiście ktoś wymyślił w imię dobra ludzkości. Przykłady? Proszę bardzo trzy pierwsze z brzegu. Jakiś czas temu zakazano uboju gospodarczego. Rolnik musi pojechać do rzeźni by mu zabili sztuk raz bydła czy świni. Koszty oczywiście poszły na konto rolnika. Cena transportu, uboju uderza w cenę mięsa. Koszt jednostkowy będzie większy przy pojedynczych sztukach rolnika niż przy masowym uboju potentatów? Utrudniono życie konkurencji? Utrudniono.
Przykład drugi. Od lat jakoś w Polsce nie udaje się przeforsować możliwości sprzedaży przez rolników przetworzonych płodów rolnych. Winko od rolnika, ser od rolnika, chleb od rolnika. Dziwnym trafem nie udaje się tego przeforsować niezależnie od tego kto rządzi. W czyim imieniu jest utrzymywane status quo? Na zachodzie rolnicy mogą sprzedawać, a u nas panuje jakaś dziwna niemoc w tej sprawie. W kogo ta deregulacja by uderzyła? Sieci handlowe i oczywiście w korporacje produkcyjne.
Trzeci przykład. Osławiony Sanepid i przepisy fitosanitarne. Każdy prawie ma kuchnię i z niej korzysta w domu. W każdej jest błysk, kafelki, stal nierdzewna itp? Nie. Otruł się ktoś? Potruliście rodzinę? To w imię czego do najbardziej durnej i prostej roboty w kuchni wprowadzono całą masę przepisów i wymogów jak w laboratorium biochemicznym. Kto sobie na to może pozwolić?
Tak jest w prawie każdej branży gospodarczej. Bardzo często wprowadzane są regulacje jakoś tak dziwnie sprzyjające tylko potentatom na rynku. Oczywiście przypadkiem.
Brak wolnego rynku, swobody konkurencji ograniczanej na wszelkie możliwe sposoby różnymi przepisami, powoduje, że mamy właśnie takie "mięso" jak na załączonym filmie. Dodatkowo jeszcze powinniśmy mówić o takowym tylko dobrze ... albo wcale.
To nie są reguły demokracji, to są reguły ochlokracji.

-------------------------------------------------
Zapraszam do śledzenia moich profili na Twitterze i na Facebooku.
Data:
Tagi: #

Mariusz Gierej

Mariusz Gierej - https://www.mpolska24.pl/blog/mariuszgierej

Dziennikarz, publicysta ...
"Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły." Nicolás Gómez Dávila.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.