Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Bzdurabomber II RP,

czyli przemysł przykrywkowy wiecznie żywy.

Bzdurabomber II RP,
Przeszło rok temu media nagłośniły sprawę aresztowania Brunona K. podejrzewanego o przygotowywanie zamachu bombowego. W toku śledztwa dziennikarskiego ujawniono szereg informacji, które sprawiły, że całą sprawę zaczęto nazywać aferą bzdurabombera. Według szeregu dziennikarzy i blogerów cała sprawa miała na celu odwrócić uwagę społeczeństwa od spraw istotnych, rozgrzać atmosferę przed Marszem Niepodległości i wspomóc władze w propagandowej walce z opozycją pozaparlamentarną. Przeglądając gazety z 20-lecia międzywojennego zwróciłem uwagę, że podobny charakter miała sprawa "zamachu" na prezydenta Wojciechowskiego z dnia 5 września 1924 roku.

Szukając pobieżnie informacji o tym zamachu dowiemy się, że za sprawą stała Ukraińska Wojskowa Organizacja, a sprawcą zamachu był Teofil Olszański. Niektórzy autorzy w internecie pokusili się nawet o wysnucie tezy, że władze starały się wyciszyć sprawę. Jak widać autorzy tych tekstów nie pokusili się by sięgnąć źródeł z epoki. Sprawa Steigera, pod którą nazwą kryje się proces w sprawie zamachu przez długi okres czasu stanowiła jeden z najważniejszych tematów medialnych. Co więcej, sprawa ta stanowi świetny przykład na to, że także przed wojną "przemysł przykrywkowy" grał istotną rolę w sterowaniu opinią publiczną.

Zacznijmy od garści faktów. We wrześniu 1924 roku w Lwowie odbywały się Targi Wschodnie. Wielka impreza przemysłowa, takie EXPO tamtych czasów. Na tę właśnie wystawę przyjechał prezydent Stanisław Wojciechowski. W czasie przejazdu prezydenta, na rogu ulicy Kopernika z tłumu rzucono w stronę prezydenckiego powozu pudełko z zapalnikami petard. Pudełko kopnięte przez konia rozpadło się, wybuch nie nastąpił, pudełko jednak zapaliło się. Kilka osób rzuciło się do ucieczki, zatrzymano jednego, Stanisława Steigera. Stanisław Steiger był wiedeńskim studentem pochodzenia żydowskiego. Był aktywnym działaczem organizacji syjonistycznych. To istotny fakt, biorąc pod uwagę, że w czasach tych nastroje antysemickie były silne, a dla szerokiego grona społeczeństwa społeczność żydowska stanowiła zagrożenie dla państwa polskiego. O próbie zamachy media nie rozpisywały się szeroko. Pierwsze wzmianki pojawiły się w gazetach dwa dni później. Przykładowo w Ilustrowanym Kuryerze Codziennym, jednej z najpoczytniejszych gazet 20-lecia kwestia zajść przy rogu ul. Kopernika we Lwowie opisana została na 10 stronie gazety, zajmując tam 1/6 strony. Tekst zatytułowano "Nieudały zamach na Prezydenta Rzeczypospolitej czy czyn niepoczytalnego obłąkańca?" (pisownia oryginalna) opatrując podtytułem "Rzucono puszkę, która wybuchła płomieniem. - Sprawcą student uniwersytetu,syonista. Materiał był bardzo słaby. - Wybryk niepoczytalnego osobnika". W tekście wspomniano, że dokonano natychmiastowej ekspertyzy ładunku i nawet w przypadku wybuchu nie mógł on wyrządzić żadnej szkody. Dla porównania, 1/4 strony 4 tej samej gazety zajął artykuł o klątwie Tutenchamona. Dnia następnego w tej samej gazecie zamieszczono na 11 stronie gratulacje dla prezydenta z racji szczęśliwego uniknięcia zamachu.  Równocześnie wspomniano, że temat ten został właściwie zignorowany przez gazety stołeczne, lecz choć uznano go za błahy, sprawcę należy srogo ukarać, by dać ostrzeżenie przed tego typu wybrykami. Sprawę skierowano do sądu doraźnego, który odbył się 10 dni później.

Oskarżony nie przyznawał się do winy. Cała sprawa wzbudziła bardzo silne emocje wśród społeczności żydowskiej. Pod sądem odbyła się manifestacja, a protestujący żądali uniewinnienia Steigera. Po dwóch dniach procesu ze względu na brak jednomyślności sędziów sprawę przekazano do trybu zwyczajnego. W międzyczasie ładunek wybuchowy, który w istocie stanowiły cztery zapalniki petard urósł do niebezpiecznego dla zdrowia i życia osób w promieniu 8 metrów. Co ciekawe, już w czasie procesu doraźnego na światło dzienne wypłynęły iście sensacyjne fakty. Po pierwsze, do redakcji żydowskiej "Chwili" dotarł list podpisany przez Ukraińską Wojskową Organizacje, w którym to przyznawali się oni do winy. Równocześnie wypłynęły informacje o tym, że na godzinę przed zamachem do jednej z okolicznych trafik zadzwonił telefon z Sambora z zapytaniem czy zamach już się odbył. Kwestie związane z telefonem zostały wyłączone z procesu, co świadczy dość jednoznacznie, że cała afera miała drugie dno. Dzięki temu, że jeden z sędziów nie zgodził się na wyrok skazujący Stanisław Steiger uniknął kary śmierci. Nie był to jednak koniec historii. Można rzec, że właściwie był to dopiero jej początek.

Jak można zobaczyć w gazetach z tych dni sama próba zamachu nie zyskała specjalnego rozgłosu. Przedstawiana przez część mediów jako chuligański wybryk, przez znaczną część społeczeństwa nie została w pierwszej chwili wzięta na poważnie. Całkowicie zmieniła się sytuacja w trakcie procesu zwyczajnego, który przeszedł do historii jako Sprawa Steigera, a którego kończącą mowę obrońcy Loewensteina (jednego z najsławniejszych adwokatów tamtych czasów) przytacza się w palestrze jako wzór. Bardzo istotnym faktem jest czas trwania tego procesu. Odbył się on między 12 października, a 17 grudnia 1925 roku i był szczegółowo relacjonowany przez właściwie wszystkie gazety w kraju, a w Kurierze Lwowskim dzień po dniu zamieszczano zajmujące całą stronę opisy zeznań świadków.

Koniecznie trzeba zwrócić uwagę na daty. Tym, którzy mają mniejszą wiedzę historyczną przypomnę, że dokładnie w tym okresie trwały rozmowy w Locarno. Wydarzenie mające pierwszorzędne znaczenie dla Polski. Najważniejsza część rozmów w Locarno zaczęła się 5 października, natomiast w dniu rozpoczęcia procesu dla władz było już jasne, że postanowienia z Locarno nie będą dla Polski korzystne. W tym miejscu muszę koniecznie zwrócić uwagę, że gazety w 20-leciu międzywojennym nie były tak bezczelne jak to się zdarza dzisiaj. O Locarno pisano dużo, często na pierwszych stronach gazet. Z racji rangi wydarzenia nie było bowiem możliwości by je przemilczeć. Nie dotyczyło to jednak wszystkich gazet. 15 i 16 października 1925, kiedy w Locarno rozstrzygano najważniejsze kwestie, Express Wieczorny Ilustrowany, na pierwszych stronach pisał właśnie o procesie Steigera. Istotnym jest także w jaki sposób pisano o Locarno i co oprócz tego pojawiało się na sąsiednich szpaltach. Dość będzie napisać, że informacje z Locarno bardzo często były sprzeczne. Z jednej strony pisano o wielkim sukcesie Polski, pisano o umocnieniu sojuszu z Francją, o uzyskaniu gwarancji od Wielkiej Brytanii oraz wiele innych nieprawdziwych informacji. Z drugiej strony fakty, informacje dla Polski krytyczne, jak fakt podpisania porozumienia niemiecko-bolszewickiego, brak zabezpieczenia w traktacie granic polskich trafiały się na stronach dalszych. Równocześnie obok najważniejszych informacji pojawiały się teksty dotyczące udzielenia Polsce kredytu pod zastaw monopolu spirytusowego przez Rothschilda. Jakkolwiek temat kredytów zagranicznych w II RP wymaga osobnego artykułu dla rozjaśnienia sytuacji muszę wspomnieć kilka najistotniejszych faktów tego dotyczących. Kredyty zagraniczne w II RP były w mediach chyba nawet ważniejsze aniżeli dzisiaj fundusze europejskie. Polacy po hiperinflacji cały czas byli zarzucani informacjami, że bez kredytów zagranicznych polski złoty może również ulec dewaluacji (co swoją drogą nastąpiło w 1926 roku). Rothschildowie, będąc przedstawicielami największych grup kapitałowych byli powszechnie znani na świecie. Ponieważ Polska na świecie uchodziła za niepewnego kredytobiorcę informacja o ewentualnym kredycie od Rothschilda miała znaczenie zasadnicze. W przypadku jej potwierdzenia świadczyłaby o tym, że Polska przez międzynarodowe grupy kapitałowe jest uważana za kraj zabezpieczony, nie tylko pod względem gospodarczym ale również militarnym i politycznym. Tym samym, w sytuacji sprzecznych doniesień z Locarno wrzutki o kredycie od Rothschildów dla szerokiej społeczności stanowiły uwiarygodnienie pozytywnych doniesień o polskiej sytuacji w Locarno. Oczywiście doniesienia o tym kredycie okazały się również być nieprawdziwe, dość powiedzieć, że zgodnie z informacjami zawartymi w archiwum Rothschildów, rodzina ta w 20-leciu międzywojennym nie udzieliła Polsce kredytu ani razu, chociaż kredytowała w tym czasie Niemcy, Węgry czy Jugosławię.

Proces Steigera przedstawiano jako istną sensację. Jednym z głównych świadków oskarżenia była aktorka Maria Pasternakówna. Jak widać już wtedy celebryci pełnili ważną rolę w przekazie medialnym. Sprawa była tym bardziej doniosła, że dotyczyła członka mniejszości narodowej. Proces wywołał ostre protesty społeczności żydowskiej, włącznie z faktem, że jej sejmowa reprezentacja zapowiedziała przystąpienie do opozycyjnego względem rządu bloku mniejszości narodowych. W trakcie trwania procesu, w Berlinie na policję, po wcześniejszym uzyskaniu azylu zgłosił się Teofil Olszański. Przyznał się w zeznaniach do zamachu twierdząc, że nie może spokojnie patrzeć, jak skazuje się niewinnego człowieka. Niedługo później zbiegł do Holandii. Proces Steigera obfitował w wiele innych zwrotów akcji. W trakcie procesu zmarł jeden z przysięgłych, przesłuchiwano nawet dzieci, a gazety zamieszczały ryciny świadków z sali sądowej. Znamiennym jest, że proces odroczono w momencie gdy skończyły się rozmowy w Locarno. Dziwnym trafem, do procesu powrócono na przełomie listopada i grudnia, kiedy to traktaty locareńskie ostatecznie podpisywano. W przemyśle przykrywkowym znowu prym wiódł Express Wieczorny Ilustrowany. 1 grudnia, kiedy zatwierdzano traktat prawie całą pierwszą stronę zajęły doniesienia z procesu mówiące o tym, że w trakcie przesłuchań inspektor był pijany. Poinformowano również o tym, że do sądu spłynęły materiały dowodowe dotyczące Teofila Olszańskiego.

Sprawę zakończyło uniewinnienie Steigera 17 grudnia 1925 roku. Za winnego wskazano Ukraińca Teofila Olszańskiego. Proces przyczynił się do zaognienia konfliktu z mniejszościami narodowymi. Uważam, że stanowił wzorcowy przykład odwracania uwagi społeczeństwa od spraw istotnych. Kiedy człowiek doznaje dysonansu poznawczego stara się uciekać od tematu do rzeczy sobie znanych. Taką rolę pełniły doniesienia o rzekomej pożyczce na 100 milionów dolarów od Rothschildów, stanowiące sposób na uspokojenie opinii publicznej w sprawie traktatu w Locarno. Równocześnie podsycano atmosferę wokół procesu sprawiając, że żyła nim cała Polska. Myślę, że warto wiedzieć, że tematy zastępcze nie są wymysłem naszych czasów. Jako ciekawostkę należy dodać fakt, że przy aresztowaniu, Steiger uzyskał numer 2800. Prawdopodobieństwo na okrągłą liczbę wynosiło 1 na 100, czy można to zrzucić na karb przypadku?
Data:
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.