Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Krucjata przeciw Państwu Islamskiemu

Obok ubranego na czarno i zamaskowanego mężczyzny, który trzyma nóż w ręku, klęczę ja. Jestem ubrany w pomarańczowy kombinezon. Znajdujemy się gdzieś na pustyni. Z dala od miejsca zamieszkania, mojej rodziny i bliskich. Mam skrępowane za plecami ręce. Jakakolwiek próba oporu lub ucieczki jest daremna i z góry skazana na porażkę. Doskonale wiem, że czeka mnie niechybna śmierć. Boję się. Jednak uparcie modlę się, aby to wszystko okazało się tylko złym snem, z którego zaraz się wybudzę.

Krucjata przeciw Państwu Islamskiemu

Moje zmysły są przytłumione. Słyszę jak mój oprawca bełkocze coś w oddali. Z każdym wypowiedzianym przez niego słowem zbliża się mój koniec. Skończył przemawiać! Stanął za moimi plecami. Swoją prawą rękę położył pod moim podbródkiem. Zdecydowanym ruchem odchylił moją głowę do tyłu. Ostrze noża dotknęło mojej szyi. Serce wali mi jak oszalałe. Uderzyła mnie fala gorąca. Zimne krople potu wyszły na moim czole i karku. Gdy wtem, ten fanatyk szybkimi ruchami noża rozpoczął odcinanie mojej głowy od reszty ciała! Chcę się wyrwać z jego rąk, ale paraliżuje mnie strach. Całe życie przebiega mi przed oczami. Przez zaschnięte usta próbuję złapać łapczywie powietrze. Czuję jak ciepła krew szerokim strumieniem ścieka na moją klatkę piersiową. Moje powieki stają się lepkie i ciężkie…

Co dokładnie czuli w czasie egzekucji zamordowani przez fanatyków z Państwa Islamskiego dziennikarze James Foley i Steven Sotloff nie sposób odgadnąć. Jednak ich egzekucje przebiegały właśnie w taki sposób.

To tak naprawdę tylko wierzchołek góry lodowej. Fanatyczni bojownicy samozwańczego kalifatu Państwa Islamskiego dopuszczają się niewiarygodnych okrucieństw w imię islamu. W masowych mordach dokonywanych przez fanatyków islamskich zginęło już wiele tysięcy bezbronnych mężczyzn, kobiet i dzieci. W szczególności na niebezpieczeństwo narażeni są „niewierni” – wyznawcy innych religii niż islam. Radykalni islamiści systematycznie dokonują czystek etnicznych na chrześcijanach, alawitach, szyitach, jazydach, Kurdach, a także umiarkowanych sunnitach. Niedawno świat obiegła wiadomość, że w rękach Państwa Islamskiego może znajdować się nawet kilka tysięcy kobiet jazydzkich. Fanatyczni islamiści przetrzymują je jako niewolnice seksualne.

Prof. Peter Neumann, kierujący the International Center for the Study of Radicalization na King's College London uważa, że ponad 12 tysięcy obcokrajowców walczy w szeregach ekstremistów Państwa Islamskiego. Państwo Islamskie jest aktywnie wspierane już przez ponad 3 tysiące obywateli Unii Europejskiej, którzy przyłączyli się do szeregów armii dżihadystów. Kalifat Państwa Islamskiego popierany jest przez dużo większe rzesze ludzi zamieszkujących UE. Dla przykładu, Badanie ICM Research z 2014 roku wykazało, że we Francji 15% społeczeństwa wyraziło pozytywny stosunek wobec Państwa Islamskiego. W Wielkiej Brytanii i Niemczech poparcie to oscyluje wokół 4%. Liczby te mogą niepokoić, biorąc pod uwagę fakt, że jest w Europie, aż tyle osób gotowych wspierać, a także przyłączać się do „psychopatycznych morderców stosującymi średniowieczne metody i chcących nas zabijać” – przytaczając słowa premiera Wielkiej Brytanii, David’a Cameron’a. Liczby te mogą niepokoić tym bardziej, że w pewnym stopniu korespondują one z ilością muzułmanów, którzy zamieszkują te kraje.

Pozytywny stosunek wobec dżihadstów Państwa Islamskiego oraz ich morderczych praktyk zapewne jest odpowiednio większy wśród mniejszości muzułmańskich oraz w krajach Bliskiego Wschodu, gdzie społeczność muzułmańska stanowi większość. Wystarczy przytoczyć wyniki raportu z 2013 przygotowanego przez amerykański PEW Research Center, „Muzułmanie na świecie: religia, polityka i społeczeństwo”, z którego wynikało, że odsetek muzułmanów, dla których zamachy samobójcze oraz inne akty przemocy przeciwko cywilom są przynajmniej czasem usprawiedliwione wynosił 40% w Palestynie, 39% w Afganistanie, 29% w Egipcie i 8% w Albanii i USA.

Prof. Roberto de Mattei, wiceprezydent Włoskiej Narodowej Rady Badań Naukowych, uważa, że ogólnoświatowy kalifat nie jest marzeniem fundamentalistów, ale celem całego islamu. Dlatego, rozróżnienie na zwykłych muzułmanów i fundamentalistów, stosowane przez zachodnich polityków i media, jest fałszywe. Uważa on, że problem islamu jest tak naprawdę problemem globalnym, a nie lokalnym. Celem islamu, uważanego przez muzułmanów za jedyną prawdziwą religię, jest globalny dżihad i projekt podboju cywilizacji. Tezy prof. Roberto de Mattei znajdują niejako potwierdzenie we wcześniej przedstawionych liczbach.

Przywódcy świata zachodniego oraz części państw arabskich zdają sobie sprawę z potencjalnego zagrożenia, jakie stanowi kalifat Państwa Islamskiego. Słowa David’a Cameron’a – „Czy nam się to podoba czy nie, oni już wypowiedzieli nam wojnę” – nakreśliły kierunek, w jakim będzie się rozwijać konflikt na Bliskim Wchodzie. A wkracza on w nową fazę. Dokonywane przez islamskich bojowników rzezie przywodzą na myśl krwawe podboje muzułmańskie, które sprowokowały pierwsze krucjaty. Jesteśmy właśnie świadkami organizowanej przez świat zachodni kolejnej, po „wojnie z terroryzmem”, krucjaty przeciwko w ekstremistycznym wyznawcom Allaha. Powołana przez Stany Zjednoczone zbrojna koalicja międzynarodowa, której celem jest pokonanie Państwa Islamskiego rośnie w siłę.

Wielka Brytania, Belgia i Dania są kolejnymi krajami, po Francji i Australii, które przyłączyły się do nalotów na pozycje dżihadystów na terenie Państwa Islamskiego. Jeśli rozprzestrzeniająca się zaraza ekstremistów islamskich nie zostanie zatrzymana, może wkrótce ogarnąć państwa sąsiadujące z kalifatem Państwa Islamskiego. To w rezultacie może szybko doprowadzić do ich upadku i wchłonięcia przez samozwańczy kalifat. Część przywódców krajów z Bliskiego Wschodu zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego nie powinno dziwić, że do nalotów przeciwko Państwu Islamskiemu przyłączyły się już między innymi: Bahrajn, Jordania, Katar, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie.Wiele krajów natomiast, z Niemcami, Włochami i Kanadą na czele, ciągle skupia się wyłącznie na dostarczaniu pomocy humanitarnej poszkodowanym w konflikcie oraz broni kurdyjskim bojownikom walczącym z dżihadystami w Iraku.

Znamienne słwa John’a Gray’a mówiące o tym, że religia po raz kolejny znalazła się w sercu konfliktów międzyludzkich nabierają dosłownego znaczenia. Współcześni krzyżowcy starają się tym razem powstrzymać hordy fanatycznych islamistów zanim tamci urosną na tyle w siłę, że staną się poważnym zagrożeniem zewnętrznym i wewnętrznym dla Europy. W walce z kalifatem Państwa Islamskiego oraz jego zwolennikami stosują służby specjalne oraz najbardziej zaawansowaną technologicznie broń: myśliwce, bombowce, drony i pociski Tomahawk. Na razie nikt na Zachodzie nie chcę nawet słyszeć o wprowadzeniu w rejon konfliktu wojsk lądowych. To jednak w dłuższej perspektywie czasu może okazać się konieczne, jeśli wojska irackie, syryjskie i kurdyjskie nie będą w stanie sobie poradzić z bojownikami Państwa Islamskiego. Fanatyczni wyznawcy islamu mają jednak jedną przewagę nad swoimi wrogami – ślepo wierzą w słuszność swojej sprawy i do końca będą walczyć o zwycięstwo. Zachód, wyrzekając się swojej chrześcijańskiej tożsamości pozbawił się psychologicznego i moralnego zaplecza, które stanowiło o jego sile. W dodatku, praktykując politykę tolerancji wobec swojego wroga, cywilizacja zachodnia wydaje się być w dłuższej perspektywie czasu skazana na porażkę.

Opublikowane w "Nowy Czas" [New Times London]

Dawid Skrzypczak

 

 

Data:
Kategoria: Świat
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.