Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Katarzyna Izydorczyk. Dominikana dla księży to przedsionek nieba i piekła

Wywiad z konsulem honorowym Republiki Dominikany w Polsce Panią Katarzyną Izydorczyk. O kulturze Dominikany, aferze pedofilskiej polskich księży Wesołowskiego i Gila, o stosunkach społecznych i rodzinnych Dominikańczyków, stosunkach gospodarczych pomiędzy Polską a Dominikaną. Serdecznie zapraszamy.

Katarzyna Izydorczyk. Dominikana dla księży to przedsionek nieba i piekła

Mariusz Gierej: Pani Katarzyno, jest Pani Konsulem Honorowym Republiki Dominikany w Polsce. Wielokrotnie Pani była na Dominikanie również w czasie kiedy wybuchła afera pedofilska bp Wesołowskiego i ks. Gila. Zanim do tego dojdziemy, bo nie sposób o tę sprawę nie zapytać, proszę powiedzieć czy w ogóle i jak Polska jest postrzegana na Dominikanie?

Katarzyna Izydorczyk: Trochę sobie zaszkodziliśmy przez tych księży. Na samym początku było bardzo dobrze. Nuncjuszem był Polak, papieżem był Jan Paweł II - do dziś jest kult jego osoby. 90% Dominikańczyków jest mocno wierzącymi katolikami. Jan Paweł II bardzo się przyczynił do wzmocnienia tej wiary, w związku z tym byliśmy bardzo dobrze postrzegani. Do tego mieliśmy kilku księży, którzy rzeczywiście w bardzo ciężkich warunkach nie mając nic, zaczęli w trudno dostępnych miejscach np. górach gdzie nie ma pracy, nie ma perspektyw, tworzyć swoje parafie i byli bardzo szanowani. Jako Polacy mieszkający na stałe mieliśmy poczucie, że jeżeli nam się cokolwiek stanie, a nie ma tam żadnej placówki dyplomatycznej jest tylko konsul honorowy RP, który jest Dominikańczykiem i ani słowa nie mówi po polsku, to zawsze w razie czego mamy księży. I z takim przeczuciem żyliśmy. 

Mariusz Gierej: Dominikana graniczy z Haiti, leżą na jednej wyspie. Zastanawiam się czy zna Pani historię polskich legionistów Napoleona związaną z Haiti...

Katarzyna Izydorczyk: Znam bardzo dobrze do tej pory w konstytucji Haiti jest zapis, który pozwala tylko Polakom budować swoje własne miasta z polskimi nazwami. Do dzisiaj są tam chyba dwa miasta, jedno się chyba nazywa Adampol chyba w nawiązaniu do Mickiewicza. Polacy to jedyny naród, który nadal w konstytucji ma wpisane, że ma swoje prawa inne niż reszta świata.

Mariusz Gierej: Czy to ma jakieś przełożenie na Dominikanę?

Katarzyna Izydorczyk: Nie ma w ogóle żadnego, a do tego Haitańczycy i Dominikańczycy się nienawidzą. Jest to duży problem. Mają bardzo usztywnioną granicę. Haiti jest strasznie biedne.

Mariusz Gierej: Dominikana jest bogatsza niż Haiti?

Katarzyna Izydorczyk: Tak, bez porównania. Były przymiarki żeby Dominikana wchłonęła Haiti, żeby im pomóc, ale jest to nie do zrealizowania, bo Dominikana by zbankrutowała. Stosunki z Haiti są bardzo złe, są to zaszłości historyczne. Te dwa kraje się zwalczają. Są bardzo widoczne różnice. Można łatwo rozróżnić Haitańczyka i Dominikańczyka, ponieważ Haitańczycy są "czarni" ale to czarni, czarni, czarni. Dominikańczycy natomiast mają przepraszam za kolokwializm hopla na punkcie wybielania się. Co też ma ogromne znaczenie jak chodzi o kulturę i współżycie z innymi. Kobieta jak widzi białego człowieka natychmiast pragnie mieć z nim dziecko. Myśli, że jej dziecko będzie miało lepszą przyszłość. Na Dominikanie, jest hierarchia według koloru skóry. Biały kolor jest bardzo wysoko postawiony w tej drabinie społecznej, natomiast im ciemniejszy tym mniej szanowany. 

Mariusz Gierej: Jak chodzi o te stosunki społeczne na Dominikanie. Słyszałem, że dość specyficznie Dominikańczycy postrzegają kwestię wychowania i zajmowania się dziećmi. Może Pani to przybliżyć, bo dla nas Europejczyków jest to chyba kompletnie niezrozumiałe?

Katarzyna Izydorczyk: Tak, jest to kompletnie nie do zrozumienia. Europejczyk lub Amerykanin, który tam nie pobędzie trochę i nie zrozumie toku myślenia tamtejszej cywilizacji jest zszokowany. Zszokowany tym, jak można np. sprzedać swoje dziecko.

Mariusz Gierej: Tam nie jest postrzegane to jako coś złego?

Katarzyna Izydorczyk: Absolutnie nie. To jest postrzegane na zasadzie: moje dziecko, będzie miało z tym białym człowiekiem, któremu je sprzedam lepszy start życiowy, bo nie będzie w mojej biedzie, nie będzie ze mną. Awansuje, bo pojedzie do Europy, Ameryki. W tych kategoriach jest to postrzegane. 

Mariusz Gierej: Czyli tak naprawdę bardzo łatwo ... wykorzystać tę kulturę?

Katarzyna Izydorczyk: Tak, jak najbardziej i niestety nie ma co ukrywać, mamy tego dowody, że „cywilizowani” ludzie z Europy wykorzystują to. Wykorzystują ich naiwność i kulturę.

Mariusz Gierej: Słyszałem taki termin "dzieci ulicy" dla mnie zdumiewająca historia.

Katarzyna Izydorczyk: Ja to staram się wyjaśniać tak: wszystkie dzieci są nasze i wszystkie dzieci są ulicy. Polega to na tym, że będąc Dominikanką bardzo kocham swoje dziecko, ale nie stoi nic na przeszkodzie aby dziś u mnie w domu mieszkała córka mojej sąsiadki, a jutro moja córka zamieszka u nich. 

Mariusz Gierej: To jest takie naturalne?

Katarzyna Izydorczyk: Absolutnie naturalne. My te wszystkie dzieci kochamy, my tym dzieciom chcemy pomóc i chcemy w nie zainwestować, natomiast nie mam z tym problemu jeżeli moje dziecko pójdzie sobie jutro i zamieszka u kogoś innego, nawet obcego. Nie ma takich więzi jak jest to u nas w kulturze europejskiej, gdzie w momencie kiedy mam dziecko, to muszę to dziecko doprowadzić do studiów, zabezpieczyć, wychować i dopiero wypuścić w samodzielne życie. Tam tak nie ma. Tam w ogóle trochę się żyje na ulicy, te dzieci są trochę "ulicy".

Mariusz Gierej: One trochę tak się wychowują same? 

Katarzyna Izydorczyk: Wychowują się same. Proszę pamiętać, że jest bardzo duży poziom analfabetyzmu, dużo dzieci nie chodzi do szkoły. Poziom edukacji w szkołach państwowych jest taki, że dzieci potrafią skończyć szkołę państwową i nadal nie potrafią czytać. Bardzo dużo Dominikańczyków ma tylko takie przyziemne problemy. Jedna uwaga one nie chodzą głodne. One nie chodzą zaniedbane. To nie jest tak, że jeżeli one "są ulicy" to znaczy, że mieszkają na ulicy, tylko one są np. "całej dzielnicy". Każdy kto mieszka w danej dzielnicy wie, że ono jest nasze, swoje. I może je wziąć do domu. To nawet nie to, że one szukają gdzie mogą spać, tylko one same sobie ustalają. Dzisiaj śpimy tutaj. Ciężko nam to zrozumieć, bo boimy się, że dzieci w krajach trzeciego świata niejednokrotnie chodzą głodne. Na Dominikanie nie ma czegoś takiego jak bycie głodnym, dlatego, że rosną owoce na drzewach. To jedzenie one mają, to też niejednokrotnie spotykamy widok, kiedy dziecko wspina się na drzewo i zrywa sobie coś do jedzenia. Te dzieci są biedne, widać to, biegają na bosaka. Nie potrafią czytać, ale nie chodzą głodne. 

Mariusz Gierej: Przy takim swobodnym podejściu do wychowania i do pojęcia rodzicielstwa w naszym pojmowaniu tego słowa rozumiem, że jednak na Dominikanie też nie ma akceptacji takich zachowań jak nastąpiły w przypadku byłego już bp Wesołowskiego i księdza Gila? Czy jest?

Katarzyna Izydorczyk: Spróbuję to powiedzieć tak, żeby nie zrobić im krzywdy, pewne rzeczy trzeba zrozumieć. Dominikańczycy mają bardzo frywolny stosunek do seksu. Stosunki seksualne zdarza się, że rozpoczynają już od dwunastego roku życia. Szybko się rozwijają. Do tego wszystkiego, kochają się dotykać, przytulać i to jest u nich normalne. Te relacje międzyludzkie cały czas są normalne. Więc jeżeli trafi się biały człowiek, który przytula dzieci. Nie jest to rażącym widokiem, ponieważ oni wszyscy tak robią. Ja się śmieję, że jak jadę autobusikiem, w którym jestem sama i wsiądzie czworo Dominikańczyków czy kobiety czy mężczyźni zawsze muszą usiąść obok mnie i się ze mną zetknąć, mimo że cały autobus jest wolny. Kochają się stykać, dotykać w związku z tym widok, że jakiś mężczyzna obejmuje dwunastolatkę nie jest szokującym widokiem, bo oni tak żyją. Natomiast jest oczywiście tajemnicą poliszynela, że ten konkretny biały człowiek przyjechał, sam zamieszkał i jest coś z nim nie tak. Do momentu kiedy nie robi komuś krzywdy, i do momentu kiedy tak naprawdę "inwestuje" w to dziecko i tę rodzinę. To znaczy, daje im na jedzenie, na pralkę, lodówkę, opłaty. O tym się nie mówi, udaje się, że tego się nie widzi. 

Mariusz Gierej: Czyli... żebyśmy dobrze zrozumieli. To jest taka sytuacja, w której załóżmy dwóch Europejczyków pojechało, wsiąkło w tę kulturę i zaczęło z niej w sposób niezgodny z naszym wyobrażeniem korzystać? Ale to z naszym wyobrażeniem, czy wyobrażeniem Dominikańczyków?

Katarzyna Izydorczyk: Trochę, na początku z naszym. Jest ciężko zrozumieć, że tam nie ma pojęcia prostytucji samej w sobie. Tam to się bardzo ładnie nazywa sponsoring. To nie jest tak, jakoś wulgarne i niesmaczne jak u nas, że widzimy ewidentnie to jest prostytutka. Tam kobiety, zawsze eksponują swoje walory i bardzo chętnie szukają białych mężczyzn, z którym np. przez tydzień jego pobytu na Dominikanie będą spędzić z nim fajnie czas. One oczywiście robią to dla korzyści, jak najbardziej, finansowych też. Ale widać, że one tym żyją. Są pełne zaangażowania emocjonalnego w tego mężczyznę. To się nazywa sponsoring, nie prostytucja. Te relacje się tak budują, że ona później jeszcze pisze z nim, ma z nim kontakt, on do niej wraca. Na tym to polega. Jest tego strasznie dużo. W mojej miejscowości, w której mieszkam. Liczba białych samotnych mężczyzn takich podtatusiałych, którzy przyjeżdżają sobie na tydzień, dwa i za każdym razem wracają, jest po prostu ogromna. To są takie cwaniaki, które sobie w swojej kulturze europejskiej nie dali rady, coś ich przerasta, mają jakiś problem z głową i czują się w Europie, Stanach gorsi, sfrustrowani ... tam przyjeżdżają i leczą swoje kompleksy.

Mariusz Gierej: A jak było w przypadku tych dwóch polskich księży. Mówimy tutaj o sponsoringu czy o czymś innym?

Katarzyna Izydorczyk: Nie, nie tu myślę raczej o poczuciu władzy. Tu jeszcze jakiś jeden czynnik doszedł. Wszystko to o czym mówiłam do tej pory, to oni takich chęci nigdy nie demonstrowali. Możemy mówić tu o pewnego rodzaju premedytacji.

Mariusz Gierej: Pani ich obu zna?

Katarzyna Izydorczyk: No niestety tak. Wesołowskiego widziałam raz. Z Gilem spędziłam trochę czasu. Dziś wiedząc, że Gil też ma sprawę o pedofilię sprzed wyjazdu na Dominikanę, to dzisiaj mogę powiedzieć, że Ci Panowie z góry wiedzieli co robią i próbowali to tuszować na Dominikanie. 

Mariusz Gierej: Będąc z naszej kultury, zdawali sobie sprawę, że to jest złe, to jest oczywiste. 

Katarzyna Izydorczyk: Owszem, ale tam to tuszowali. Tak jak niektórzy tam jadą i nie tuszują swoich zamiarów, tak Ci to tuszowali. Być może dlatego, że byli księżmi. Demonstrowali dobre serce, chęć pomocy w biedzie, demonstrowali chęć pomocy w wyjściu z marazmu i pokazywanie sensu życia Dominikańczykom, że nie tylko siedzenie przed własnym domem im pozostaje.

Mariusz Gierej: A robili w ogóle coś dobrego?

Katarzyna Izydorczyk: Gil nie ukrywam robił bardzo dużo dobrego. Na początku był nawet trochę moją inspiracją, dlatego też czuję się tak strasznie oszukana. Gil faktycznie założył fundację, która pomagała chłopcom pokazać inne perspektywy życia. Jego miejscowość była w górach. Góry na Dominikanie to jest punkt zrzutu narkotyków, które przemyca się z Kolumbii do Stanów. W związku z tym, tam bardzo często nic innego się nie robi tylko czeka, aż zrzucą te narkotyki, by ich trochę przechwycić i potem sprzedać. Z tego Ci ludzie z tych biednych wiosek żyją. Gil próbował im pokazać jakieś inne fajne zajęcia, między innymi odnalazł w nich zainteresowanie wspinaczką wysokogórską. Ściągnął tam GOPR, sam tych chłopców tu przywiózł by uczyli się wspinaczki. Ci chłopcy do niego lgnęli, bo widzieli fajne zajęcie. Coś co jest w ogóle niepopularne na Dominikanie. 

Mariusz Gierej: On się broni, że to jest zemsta mafii narkotykowej. Jakikolwiek cień szansy, że tak było?

Katarzyna Izydorczyk: Na pewno było tak, że wielu ludzi wiedziało o jego "pobocznych" zainteresowaniach. Jak mówię, na Dominikanie jest to tajemnica poliszynela. Do momentu kiedy się komuś nie podpadnie. Dlaczego komuś podpadał? Myślę, że trochę w tym co on mówi jest racji ale ja to inaczej rozumiem niż on. Co jest ważne. On się zaczął tam panoszyć. Np. kupił sobie quada, nosił oficjalnie broń, bo się dogadał z policją, że niby jest strażnikiem policyjnym. Wsiadał codziennie na tego quada, przejeżdżał przez miasteczko i machał wszystkim, pozdrawiał wszystkich. On się zaczął czuć tam, jako bardzo ważna persona. Taki król tego miasteczka. No i podpadł. Pewnym ludziom przestało się to podobać, że on uważa, że jest tam najważniejszy. Czyli to co on mówi, że mógł tam komuś podpaść… mogę się z tym zgodzić. Tylko nie na takiej zasadzie, że on zwalczał gang narkotykowy, tylko po prostu się zaczął panoszyć. 

Mariusz Gierej: Pycha kroczy przed upadkiem?

Katarzyna Izydorczyk: Absolutnie tak, nie mam cienia wątpliwości, dla wielu jak i dla mnie było to szokiem. Ja go znałam jeszcze w momencie kiedy przyjechał i nie był proboszczem, był wikarym przy innym polskim księdzu i się uczył. Dopiero później dostał swoją własną parafię. W momencie kiedy go poznałam, to naprawdę ta jego siła, chęć pomocy mi imponowała. 

Mariusz Gierej: Ale nic wtedy nie wskazywało na to co się później wydarzy?

Katarzyna Izydorczyk: Zupełnie nic. Dlatego, czuję się tak strasznie oszukana. Na Dominikanie widać, tych panów jaki i panie sześćdziesiątki, siedemdziesiątki… 

Mariusz Gierej: Straszną "reklamę" robi Pani w tym momencie Dominikanie.

Katarzyna Izydorczyk: Nie, nie Dominikanie tylko białym ludziom. Jak rozmawiałam z Dominikańczykami oni mi mówili. "My zawsze lubiliśmy się przytulać, zawsze lubiliśmy ludzi, kochamy białych ludzi, a to Wy nauczyliście nas brać za to pieniądze. Bo to Wy zaczęliście nam za to płacić." 

Mariusz Gierej: Straszne. Strasznie głupie.

Katarzyna Izydorczyk: Tak. I przyznam, że niejednokrotnie jest mi wstyd za białych ludzi, zaangażowanych li tylko i wyłącznie w "seks turystykę". Przyjeżdżają zaspakajać swoje potrzeby, których nie potrafią zaspokoić w Europie czy Stanach, w naszej cywilizacji. Tam sobie je zaspokajają. Proszę zrozumieć, zawsze będę stawała w obronie Dominikańczyków...

Mariusz Gierej: To jest gigantyczna różnica kulturowa, która działa na korzyść takich ludzi.

Katarzyna Izydorczyk: Tak, w której to kulturze biały człowiek jest umieszczony na szczycie hierarchii. Ciężko nam to zrozumieć, i nie będę tu wymieniała nazwisk, bo nie chcę tu nikomu zrobić krzywdy, lub sobie zaszkodzić. Zdarzało się, że niektórzy znani podróżnicy komentowali, niektóre seksualne relacje i zachowania w takich krajach latynoamerykańskich jak Dominikana. I dostawali potwornie po głowie od opinii społecznej, że mają się ku pedofilii albo, że są za bardzo frywolni, że coś im się pomyliło. To jest tak delikatne żeby zrozumieć, tam trzeba zamieszkać, tam trzeba wyzbyć się naszych przyzwyczajeń, które mamy żeby zrozumieć, że obściskiwanie się, przytulanie się jest tam czymś normalnym. Ludzie z Europy nie rozumieją, że obściskiwać się to jest wszystko. I tu jest kropka. Do wielu to nie dociera, że to tylko tyle i aż tyle. I kiedy nagle widzą, że 16-latka się z nimi obściskuje i jest super z tego zadowolona to puszczają im hamulce i chcą więcej. A wtedy ta 16-latka kombinuje tak. "Ok. Ja będę miała z tego pieniądze. Tak czy siak pozwalam się dotykać innym, a będę miała z tego jeszcze pieniądze. Dlaczego nie?" Trzeba zrozumieć, że to nie jest tam piętnowane. Są granice, jeżeli ktoś jest obrzydliwym, robi to ewidentnie, kiedy to jest to jego cel, to Ci ludzie są piętnowani. Do momentu kiedy społeczeństwo widzi, że chcą się poprzytulać, po dotykać, pospędzać czas razem, jest to nieszkodliwe. Jest cienka granica. Przy czym Dominikańczycy są cwani. Mają swój własny fajny rozum, i oni doskonale wiedzą, w którym momencie ten człowiek biały chce ich wykorzystać i świadomie się na to godzą. Świadomie się godzą na niektóre rzeczy wiedząc, że na tym zarobią.

Mariusz Gierej: Czyli dla takich ludzi jak Gil czy Wesołowski to Dominikana to bym powiedział jest takie miejsce ... próby? Przedsionek do nieba lub piekła?

Katarzyna Izydorczyk: Oj tak. Pytanie czy wyjeżdżając już z góry wiedzieli co robią i co ich czeka. Ja wyjeżdżając tam, miałam wiedzę jak przeciętny Europejczyk, że Latynosi mają bardzo duże skłonności do wylewności, sympatii, przytulania się, są otwarci, frywolni. To wiedziałam, natomiast nie miałam świadomości ja to nazwę "poczucia głodu". Nie, że nie mają czym zapełnić żołądka, tylko po prostu nie mają za co sobie kupić butów, lodówki. Hasłowo nazwijmy to "poczuciem głodu". Nie miałam świadomości w jakiej nędzy i biedzie oni żyją. Oczywiście to co my powinniśmy się od nich uczyć i to co jest niewiarygodne jak oni w tej nędzy i biedzie, potrafią czerpać radość z życia. Tego im strasznie zazdroszczę. My mamy pęd za pieniądzem, i pęd za bycie kimś w takim wyścigu szczurów. Tam życie jest "tranquilo" spokojnie, spokojnie. I "maniana" i ich ukochane słowo czyli "jutro". Głównym zadaniem takiej babci jest siedzenie przed domem na ganku i obserwowanie co się dzieje na ulicy. Ona jest szczęśliwa i ona to szczęście przekazuje innym. W związku z tym ciężko też podnieść tę cywilizację do takiego poziomu europejskiego, bo tam nigdy nie będzie pędu za pieniądzem i za szybkim życiem intensywnym. Natomiast możemy się co od nich uczyć tych relacji międzyludzkich i oczywiście zdarza się bardzo dużo złych ludzi, którzy te relacje naginają. 

Mariusz Gierej: Za moment będzie w Watykanie proces abp Wesołowskiego i ks. Gila w Polsce. My potępiamy to zachowanie, jest ono nie do przyjęcia. Dla mnie jako katolika, jest to ogromna krzywda jaką wyrządzili Kościołowi i religii. Pytanie czy na Dominikanie też tak są potępiani?

Katarzyna Izydorczyk: Tak.

Mariusz Gierej: Oni krzywdzili ludzi?

Katarzyna Izydorczyk: Dominikańczycy czują się po prostu przez nich oszukani. Dlatego, że to co robili dobrego było przykrywką do czegoś innego. Gdyby byli tym starszym panem, który przyjechał by przygruchać sobie jakąś kobietę, czy chłopca i z nim sobie pożyć. Byłoby na to pozwolenie, ale nie jeżeli udawałby, że jest kimś innym. Próbował ich wrzucić w cywilizację europejską, czyli dać im jakieś inne wartości niż te, które oni mają np. wspinaczkę, a tak naprawdę tylko udawał. Był oszustem. I za to mają dużą pretensję do nich. A są bardzo honorowi. Jak coś jest od samego początku do końca nazwane, tolerują to. Natomiast jak coś jest podszyte oszustwem są bardzo honorowi, i jeżeli to wyjdzie, pójdzie hasło w tej społeczności, w której się żyje: "On nas oszukał". To biada temu komuś. 

Mariusz Gierej: Krótko mówiąc oszustwo jest bardziej piętnowane niż cokolwiek innego?

Katarzyna Izydorczyk: Oszustwo i ranienie godności drugiego człowieka w ich mentalności. Jeżeli jesteś nasz to my Cię będziemy szanować, pomagać, i będzie wszystko w porządku. Natomiast, jeżeli zrobisz coś przeciwko nam, gdzieś nas będziesz próbował oszukać. To nasza godność nie pozwoli nam Ciebie akceptować. 

Mariusz Gierej: Może Kościół powinien robić w takim razie jakieś przerwy dla księży przebywających tam?

Katarzyna Izydorczyk: Bardzo dobry pomysł dlatego, że na Dominikanie dwie rzeczy są trudne do rozpoznania, kiedy się przechodzi przez tę cienką granicę. Jedna to jest pokusa chęci seksu, o który jest tam łatwo. Druga pokusa chęci władzy. Tam ma władzę ktoś, kto jest silny, kto krzyczy, kto się panoszy, kto tupie nogą. Europejczyk, który tutaj tego nie może robić, tu w Europie, bo nie wypada. Mało tego jest postrzegany niejednokrotnie jako cham. Jest niegrzeczny w naszej kulturze. Tam wyjeżdża, i się orientuje, że krzycząc, tupiąc demonstrując swoją siłę, zaczyna mieć władzę.

Mariusz Gierej: Plus jeszcze to podejście Dominikańczyków do białego człowieka...

Katarzyna Izydorczyk: Plus to i jeszcze dodatkowo Kościół. Kościół jest bardzo szanowany na Dominikanie. W momencie kiedy przyjeżdża człowiek i na początku jest dobrym misjonarzem, zaczyna się wtapiać w tamtejsze życie i zaczyna rozumieć, że jego demonstracja siły daje mu władzę, bardzo łatwo mu się zatracić i przejść tę cienką granicę. 

Mariusz Gierej: Czyli każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie?

Katarzyna Izydorczyk: Dokładnie tak i to jest podsumowanie zachowania białego człowieka na Dominikanie. 

Mariusz Gierej: Bardzo to zaszkodziło Europejczykom, Polakom? Ta cała spraw była bardzo głośna na Dominikanie? Czy u nas była dużo głośniejsza niż tam?

Katarzyna Izydorczyk: U nas była głośniejsza niż tam. Od tego zacznijmy. Natomiast Polakom zaszkodziło. Niektórzy, którzy znali Gila do dzisiaj nie są w stanie w niektóre rzeczy uwierzyć. I mówią, że to jest niewiarygodne, nie komentują, zostawiają to i kropka. Nie można od nich wyciągną czy uważają, że ich oszukał czy nie. Nam na początku jako Fundacji "Moja Dominikana" zaszkodziło strasznie. Kiedy przyznawaliśmy się, że mamy fundację z Polski to słyszeliśmy od razu "Come Padre Alberto", bo tak się Gil tak kazał mianować tam. Zaszkodziło nam potwornie. W tej chwili czas już robi swoje i to przygasa. Natomiast Dominikana dzieli się na stolicę na południu wraz kurortami, do których jeżdżą biali ludzie i tam jest zupełnie inny poziom cywilizacji, aspirują tak trochę by być jak my. I reszta kraju, która żyje swoim rytmem, maniana, tranquilo. W związku z tym temat księży i pedofilii, żyje tam gdzie są biali ludzie, czyli tam gdzie mamy ten pęd do cywilizacji europejskiej.  

Mariusz Gierej: Jak wygląda kwestia współpracy gospodarczej Polska, Europa z Dominikaną? Czy w ogóle tam są obecne polskie przedsiębiorstwa? Polskie produkty?

Katarzyna Izydorczyk: Walczymy, żeby to było. Nie jest dobrze, jest tak, że jeżeli ktokolwiek coś robi to robi to na własną rękę. Chcemy budować te relacje. 

Mariusz Gierej: Wiem, że istnieje polsko-dominikańska izba gospodarcza. Czy tam potrzebne są jakieś specjalne zezwolenia na handel z Dominikaną, czy można po prostu zgłosić się np. do izby i działać wprost? Jak to wygląda?

Katarzyna Izydorczyk:  Można zgłosić się do Izby, my będziemy jak najbardziej pomagać wszystkie dokumenty przygotować lub zdobyć. Wszystko zależy na jakie produkty. Np. na mięso są bardzo duże obwarowania i trzeba bardzo mocno popracować nad jakością mięsa i badaniami. Natomiast z innymi absolutnie nie ma problemu. Nigdy nikomu nie radzę, a wręcz odradzam by próbować robić tam interesy, bez kogoś kto ma wiedzę. Można skorzystać z naszej pomocy, albo pomieszkać tam trochę i zobaczyć jak wygląda tam życie. Ja jestem tego najlepszym przykładem. Pojechałam tam w ciemno, chciałam tam zrobić swój pierwszy biznes. Kawiarnię. I przyznam, że nigdy nie straciłam w życiu tyle pieniędzy ile próbując robić tam pieniądze, próbując zarabiać tam metodami europejskimi z mentalnością europejską. Trzeba zrozumieć ich mentalność.

Mariusz Gierej: Łapówkarstwo?

Katarzyna Izydorczyk: Nie, polega to na czymś innym. Przychodzi do mnie elektryk i rozmawiamy o tym, żeby zrobić prąd w kawiarni. Rzuca mi cenę, w związku z tym ja próbuję z nim cokolwiek wynegocjować. I nagle negocjuję z nim 10%. On walczy ze mną walczy i schodzi te 10%. Ja europejski człowiek mam straszną satysfakcję, że 10% wywalczyła. Po pół roku się okazuje, że mogłam wywalczyć 80% zniżki. Jeżeli się tam nie negocjuje jest się tam nikim. Jeżeli się nie ma tam twardego charakteru jest się tam nikim. W związku z tym wszystkim podpowiadam. Chcesz zrobić biznes? Chcesz kupić coś w sklepie pamiątkarskim? Jeżeli nie zejdziesz o 50% z ceny to jesteś dla nich nikim. I to trzeba pamiętać. To jest inna kultura.

kasia-kocha-palmy.jpg

Wywiad przygotował i prowadził: Mariusz Gierej

Twitter: https://twitter.com/MariuszGierej
Facebook: https://www.facebook.com/GierejMariusz
Blog: http://www.mariuszgierej.mpolska24.pl/ 
Więcej wywiadów: http://www.wywiadownia.mpolska24.pl
Data:
Kategoria: Świat
Komentarze 3 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.