Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

W. Kosiniak-Kamysz: Prawda zawsze wypłynie na wierzch.

Wywiad z Władysławem Kosiniak-Kamyszem Ministrem Pracy i Polityki Społecznej o rodzinie, zmianie pokoleniowej w PSL, kampanii prezydenckiej Adama Jarubasa, przywłaszczeniu polityki prorodzinnej przez Prezydenta Komorowskiego, realizacji pomysłów na politykę społeczną, polityce w zakresie pomocy społecznej, zwalczaniu bezrobocia, mieszkaniach socjalnych, konieczności zmian w rządzie, wpływie polityki unijnej na bezrobocie w Polsce, rządzeniu przez księgowego - ministra finansów, współpracy z Ewą Kopacz i Donaldem Tuskiem, konkursie na prezesa ZUS. Zapraszamy.

W. Kosiniak-Kamysz: Prawda zawsze wypłynie na wierzch.
Minister W. Kosiniak-Kamysz, Mariusz Gierej
źródło: mPolska24.pl

Mariusz Gierej: Panie Ministrze, Pana ojciec i jego pozycja w PSL i w Polsce po przemianach to dla Pana rodzaj balastu? Czy daje to może Panu jakieś bonusy, przewagę nad innymi w polityce? Mentor czy kula u nogi? Jak to wygląda?

W. Kosiniak-Kamysz: Na pewno nie kula u nogi. Jestem bardzo dumny z ojca, bo uczestniczył w najważniejszych wydarzeniach w Polsce: w tworzeniu nowej demokracji, w najpoważniejszym etapie formowania ustroju i założeń funkcjonowania całego państwa. Ze wspaniałymi ludźmi, takimi jak premier Mazowiecki czy Jacek Kuroń. To piękna karta, którą zapisał, której pewnie nigdy nie doścignę.

Mariusz Gierej: Ale podobno dzieciom czasem to przeszkadza?

W. Kosiniak-Kamysz: Nie przeszkadza mi to. Żyłem w świecie polityki, byłem z nią oswojony i zawsze mogę liczyć na doradztwo ojca. Oczywiście, znajdą się tacy, którzy będą mówić, że to może przeszkadzać, ale przecież bierze się i plusy i minusy. Minusy, bo czas spędzony z ojcem, kiedy jeszcze byłem dzieckiem, należał do rzadkości. Był jednak z nami zawsze wtedy,  kiedy był potrzebny . Mogłem się od niego ogromnie dużo nauczyć. Pewnie nie poradziłbym sobie w tak młodym wieku,  w tak trudnym obszarze bez tych doświadczeń, które wcześniej zostały mi przekazane przez ojca. Tej wrażliwości społecznej, która musi charakteryzować szczególnie resorty takie jak zdrowie, polityka społeczna, ale też tej wrażliwości medycznej, którą zaszczepił we mnie ojciec.

Mariusz Gierej: Jest Pan chyba jednym z najbardziej merytorycznych ministrów, nawet nie tyle w PSL, co w całym rządzie. To na Pana pracy i na Pana wizerunku zbudowano np. kampanię do Parlamentu Europejskiego, a Pan się do niego nie załapał. Nie czuje Pan zawodu?

W. Kosiniak-Kamysz: Czuję, że spełniłem swoje zadanie dla PSL, bo po trudnych doświadczeniach chętnych do bycia liderem na Podkarpaciu nie było. Należy pamiętać o kontekście, w jakim startowałem w tamtych wyborach: by region odświeżyć, trzeba było wybrać kogoś z zewnątrz, dać nadzieję strukturom i wyborcom. Dać szansę na lepszy wizerunek PSL. To zadanie wykonałem, PSL obroniło 4 mandaty. Jest mandat w moim rodzinnym okręgu w Małopolsce, województwie świętokrzyskim – i z tego się bardzo cieszę. Gdyby chodziło o sam mandat dla mnie, było by mi łatwiej tam, gdzie się wychowałem i gdzie mieszkam. W Małopolsce jest 6-7 mandatów  do zdobycia,  na Podkarpaciu 2-3, więc to jest zupełnie inna rywalizacja. Jest to też jedyne województwo, gdzie nie rządzi Platforma z PSL. Nie mam poczucia frustracji z tego powodu, bo to było ważne doświadczenie. Setki spotkań, które odbyłem, nie poszły na marne. Dużo się nauczyłem i mogłem później zrealizować. Na pewno lepiej jest wygrywać, ale tu formacja  stała na pierwszym miejscu. Trzeba było w trudnej roli, będąc cały czas ministrem bardzo odpowiedzialnego resortu, znaleźć czas na kampanię. Poświęcić wszystkie weekendy, trochę urlopu. To zaprocentowało już w wyborach samorządowych. Nie udało się współrządzić  w województwie, ale wynik był przyzwoity.

Mariusz Gierej: Czy doczekamy się zmiany pokoleniowej w PSL? Mówił o tym Janusz Piechociński, ale w polityce ludzie często zmieniają zdanie i poglądy?

W. Kosiniak-Kamysz: Ta zmiana następuje. Realizuje ją prezes Janusz Piechociński. Była też widoczna za prezesury Waldemara Pawlaka. Gdyby nie jego rekomendacja, to pewnie byśmy dzisiaj tu nie rozmawiali.

Mariusz Gierej: I porażka Jolanty Fedak w wyborach…

W. Kosiniak-Kamysz: Pani minister przyczyniła się do uzyskania mandatu dla PSL w swoim regionie. Waldemar Pawlak proponował mi objęcie resortu już w 2007 roku, dopiero później była propozycja dla Jolanty Fedak. Wtedy tej propozycji nie przyjąłem, później był powrót do tego pomysłu.  W PSL mamy dziś świetnych  młodych  przedstawicieli: Adam Jarubas, Krzysztof Hetman, Dariusz Klimczak, Urszula Pasławska i jeszcze wiele, wiele  innych osób, które mógłbym wymieniać. Radnych powiatowych, gminnych czy wojewódzkich, przewodniczących sejmiku, tak, jak moja koleżanka Urszula Nowogórska w Małopolsce. Widać, że dziś, z liczących się partii politycznych, PSL ma na pewno najmocniejsze młode struktury, młodych liderów. To nie są tylko działacze młodzieżówki. My z młodzieżówki wyrośliśmy, ja z Forum Młodych Ludowców, ktoś ze Związku Młodzieży Wiejskiej, organizacji samorządowych, z ruchów harcerskich. Spotkaliśmy się na wielu etapach w PSL i ta zmiana pokoleniowa następuje naturalnie. Oczywiście Janusz Piechociński, gdy szedł po prezesurę, mówił bardzo wyraźnie, że on otoczy się młodymi ludźmi. Tę obietnice spełnił. Dzisiaj wiceprezesami są reprezentanci młodszej generacji PSL.

Mariusz Gierej: PSL kieruje się w stronę elektoratu miejskiego, ale ciężko mi to dostrzec w kampanii Adama Jarubasa?

W.  Kosiniak-Kamysz: To są trudne wybory dla nas. Podziwiam Adama za determinację, bo wykazuje ją na każdym kroku, na setkach  spotkań. Podchodzi do tego naprawdę poważnie. To nie są jakieś „evenciki”, które trzeba odbyć i zrobić tę kampanię. Potraktował ją poważnie, wiedząc, że przy tak spolaryzowanej scenie politycznej nie jest ona łatwa dla partii, która jest jednak dużo silniejsza wielością osób, niż pojedynczymi liderami. Dla nas ta wspólnota ma dużo większe znaczenie niż dla ugrupowań, w których jest silne, jednoosobowe przywództwo.  U nas liderów jest bardzo dużo i to się przekłada na wybory. Im więcej nas startuje, tym lepsze są wyniki. To pokazują wybory do samorządu, parlamentu. To jest ciężka praca tych ludzi. Warto zwrócić się w stronę miast. Moim zdaniem, dlatego zrobiliśmy taki dobry wynik w wyborach samorządowych – bo często ci, którzy w drugim czy nawet w pierwszym pokoleniu wyprowadzili się ze wsi do miast, nie wstydzili się zagłosować na PSL. To było pierwszy raz tak liczne zjawisko po 1989 r. Utrzymanie tej tendencji i bycie alternatywą, zarówno dla PiS, jak i dla części elektoratu PO, jest tą pozycją, którą PSL, powinien być zainteresowany. Szczególnie jesteśmy przywiązani do środowiska lokalnego, małych miasteczek czy wsi. A nawet w Krakowie widzę, jak te ostatnie wybory zwiększyły poparcie dla PSL. To następowało z roku na rok,  z wyborów na wybory. Utrzymanie tej tendencji jest potrzebne. Trzeba tworzyć  program dla małych, średnich miast, ale też dużych aglomeracji.

Mariusz Gierej: Jak Pan myśli, czy ewentualna porażka wyborcza Adama Jarubasa – mówimy tu oczywiście o bardzo słabym poparciu – przełoży się na wpływy tego młodego pokolenia w partii?

W. Kosiniak-Kamysz: Porażki nie będzie! Myślę, że jest już szacunek wielu polityków za to, że Adam wystartował, że młode pokolenie wzięło na siebie ciężar startu w tych wyborach, oczywiście, ze wsparciem prezesa i innych liderów. Nie traktowałbym tego w kategoriach „być albo nie być” młodego pokolenia w PSL, bo to jest dużo poważniejsza sprawa.  To jest sprawa umacniania pozycji i budowania siły politycznej PSL.

Mariusz Gierej: Jest Pan bardzo aktywnym ministrem. Nie ma Pan jakiegoś takiego poczucia irytacji, że na Pana pracy uwłaszczają się np. Pan Prezydent Komorowski na polityce prorodzinnej, na górnikach? Jak jest pożar z górnikami, to Pana wzywa Premier i Pan gasi ten pożar. Nie irytuje to Pana trochę?

W. Kosiniak-Kamysz: To jest niezwykła okazja do bycia aktywnym na wielu polach. Okazja do poznawania i wpływania na to,  jak funkcjonuje państwo w wielu  obszarach. Ten resort był przez pewien okres niedoceniany, a nawet niezauważany .

Mariusz Gierej: I najgorzej opłacany.

W. Kosiniak-Kamysz: Dlatego staramy się to nadrobić w postaci premii, które są przyznawane niezależnie od stanowiska, oprócz oczywiście ministrów, bo tutaj nie ma o tym mowy. Cieszę się, że tak wiele projektów wyszło z ministerstwa, że zmieniliśmy obraz polityki rodzinnej. Dokonuje się gigantyczny przełom, który jest potrzebny ze względu na demografię, na zabezpieczenie społeczne. Zmienia się też rynek pracy i są tego efekty. To oczywiście wielka zasługa polskich przedsiębiorców, ale też reformy urzędów pracy. To jest zawsze synergia działań. Jest tak wiele obszarów  naszego działania,  z chęcią się dzielę również tymi sukcesami. Chodzi m.in.  o stworzenie dobrych rozwiązań , bo przy każdej  zmianie regulacji trzeba zadać sobie pytanie, co ludzie, zwykli obywatele, będą z tego mieli. I tak  prowadzę spotkania kierownictwa resortu. Gdy rozmawiamy na jakiś temat, to najtrudniejsze jest najprostsze pytanie, co obywatel z tej regulacji będzie miał i jak ona wpłynie na jego życie. Nie to,  jak wpłynie na życie urzędnika czy instytucji, tylko na zwykłego człowieka. Jeżeli mogliśmy uzyskać synergię działań z Panem Prezydentem,  z całym rządem, a nawet czasem z opozycją, bo ona też popierała np. kartę dużej rodziny czy urlopy rodzicielskie, zmienić Polskę na lepsze, to  dzielimy się tym. Prawda zawsze wypłynie na wierzch.

Mariusz Gierej: Wiem, że Pan się nie boi sięgać też po projekty opozycji i realizuje Pan ich pomysły np. SLD w zakresie rynku pracy. Maniera polityczna, wyrachowanie, czy jest Pan państwowcem?

W. Kosiniak-Kamysz: Pamiętam debatę z klubem SLD o rynku pracy i sytuacji młodych. Część rozwiązań zawarliśmy w ustawie o promocji zatrudnienia. To nie było proste  przeniesienie pomysłów,  to była szeroka konsultacja po to, by najlepsze rozwiązania mogły być zawarte w projekcie rządowym. Takie debaty są dla mnie naturalne. Ostatnio tez popieraliśmy ustawę o zabezpieczeniu społecznym pani poseł Bańkowskiej.

Mariusz Gierej: Ale to nie jest chyba częste w tym rządzie?

W. Kosiniak-Kamysz: Dobrze jest czasem emocje polityczne odłożyć na półkę, pamiętając oczywiście, że spór polityczny jest czymś naturalnym.  I nie ma co mówić,  że nie ma kwestii spornych. One nas różnią i muszą być, bo ludzie muszą widzieć różnice miedzy nami. Ale nie jestem zwolennikiem wybijania sobie zębów nawzajem w polityce i mówienia "tylko my mamy rację". Jestem zwolennikiem współpracy.  Jeżeli ktoś ma lepszy pomysł od mojego lub wspólnie możemy stworzyć lepszy pomysł. Należy mówić: tak tu mieli rację, a tu uważam,  że nie mają i dlatego zróbmy  to tak i tak. Wtedy buduje się moim zdaniem dojrzałą demokrację, gdzie nie tylko wartością jest to, że się przyjęło swój projekt, a także to, że się przyjęło dobry projekt.

Mariusz Gierej: Państwo wydaje niebagatelne kwoty na zabezpieczenie społeczne, na pomoc społeczną szeroko rozumianą. Czy w ministerstwie prowadzicie analizy, jakie są koszty dotarcia z jedną złotówką do potrzebującego? Bo szukałem i nie znalazłem. 

W. Kosiniak-Kamysz: Bo to jest trudne. System pomocy w Polsce, wbrew temu, co się może wydawać, jest bardzo mocno rozbudowany. Jest coraz większa pomoc rodzinie i na nią kładziemy nacisk w tej kadencji. Nastawiamy się na wspieranie tych, którzy mają dzieci, ze szczególnym uwzględnieniem rodzin wielodzietnych. Uważam, że to był ostatni moment, aby taki krok uczynić. Krok dający szansę na stabilność systemu zabezpieczenia społecznego, naszej pozycji jako narodu, bo o tym za rzadko mówimy.  A jest przecież takie marzenie, abyśmy byli narodem nie trzydziestomilionowym, a czterdziestomilionowym. Trzeba zatem zrobić wszystko, by kiedyś te marzenia spełnić. Jeśli chodzi o pomoc społeczną, jest ona rozłożona na kilka etapów, bo jest wiele zadań. Część obowiązków mają  gminy, bo one prowadzą ośrodki pomocy społecznej. My zabezpieczamy wypłatę zasiłku, dopłacamy do mieszkań socjalnych, do różnego rodzaju przedsięwzięć związanych z opieką nad osobą niesamodzielną. Jest więc przestrzeń instytucjonalnej opieki, taka, jak domy pomocy społecznej gdzie mamy prawie 80 tysięcy miejsc, jest system pieczy zastępczej. To wszystko się składa na pomoc społeczną. Uważam, że ona powinna też przejść ewolucję.  Z pomocy społecznej, którą formułował Jacek Kuroń 25 lat temu jako koło ratunkowe, bo wtedy zaczęło się bezrobocie, upadały setki, jeśli nie tysiące, zakładów pracy. Wtedy, w ciągu  kilku miesięcy, zmieniła się całkowicie rzeczywistość. Ta pomocniczość,  rzucanie koła ratunkowego w postaci zasiłku, było jedyną drogą do formułowania pomocy społecznej. Dzisiaj dużo większy nacisk trzeba położyć na prewencję, profilaktykę i pokazanie umiejętności wychodzenia z trudnej sytuacji. Lepiej więcej zainwestować  w pomoc na wczesnym etapie. Wczesna interwencja i aktywizacja przez połączenie pomocy  z usługami rynku pracy, to jest moim zdaniem nowoczesny model pomocy społecznej, jaki należy wdrażać. Są gotowe założenia do ustawy o pomocy społecznej, więc ciągle mam nadzieję, że uda się to zrobić. Jeśli nie w tej, to w następnej kadencji Sejmu.

Mariusz Gierej: Do tego jeszcze Panie ministrze wrócę. Pana poprzedniczka, pani minister Fedak, indagowana kiedyś o wielkość środków przeznaczonych na rynek pracy zdradziła, że były to kwoty rzędu 40 miliardów jakie dostaliśmy w tej perspektywie budżetowej. Mało tego przyznała, że wytworzenie jednego stabilnego miejsca pracy, kosztowało milion złotych. Jak Pan ocenia tę kwotę? Czy jakoś to zweryfikowaliście? Jest to, trzeba przyznać, kwota szokująca, prawda?

W. Kosiniak-Kamysz: Nie pamiętam tej wypowiedzi, a czas też ją pewnie zweryfikował  na naszą korzyść.  Także dzięki staraniom pani minister Fedak. Szczególnie ostatni rok to bilans dodatni. Mieliśmy prawie 600-700 tysięcy utworzonych miejsc pracy. 300 tysięcy zlikwidowanych, więc  ok. 300 tysięcy jest na plusie. To był dobry okres dla rynku pracy i on  powinien się utrzymać w tym roku. Na to zapracowały inwestycje i środki europejskie. Rozwój przedsiębiorczości nie byłby możliwy w takiej skali,  gdyby nie środki europejskie. Ale modyfikowaliśmy ich wydawanie. Po pierwsze trójstronne umowy szkoleniowe. To była bolączka,  wiele środków europejskich szło na szkolenia, ale nie zawsze te szkolenia przekładały się na potrzeby  lokalnego rynku pracy. Robiono szkolenia  np. dla 30 ślusarzy, których akurat na tym terenie nikt nie potrzebował. Dziś proponujemy taki schemat: mamy możliwość utworzenia miejsca pracy i pod to miejsce dobieramy szkolenie. Stąd umowa pomiędzy przyszłym pracodawcą, a urzędem pracy, poszukującym pracy i firmą, która szkoli. Ten schemat od maja funkcjonuje. Robimy szkolenia dla konkretnego miejsca pracy, pod zamawiane umiejętności.

Mariusz Gierej: Są też głosy, a w zasadzie statystyki pokazują, że ilość pieniędzy wydatkowana na aktywne formy zwalczania bezrobocia, nie przekłada się na tworzenie miejsc pracy. Tak naprawdę zależy to głównie od koniunktury gospodarczej.

W. Kosiniak-Kamysz: To zespół działań. Gdybyśmy mieli tylko i wyłącznie prostą zależność od wzrostu gospodarczego,  te pieniądze nie zmieniałyby nic. Przy mniej niż 3 procentowym wzroście PKB nie byłoby aż takiej dynamiki wzrostu liczby miejsc pracy. Jednak te pieniądze pomagają, bo są miejsca pracy, które nie zostałyby utworzone, gdyby nie to, że przedsiębiorca dostanie np. 18 tysięcy dotacji. On się waha. "Mogę utworzyć to miejsce pracy, ale jeszcze nie muszę ". I takich osób, takich klientów, jest sporo. Jak nie dostaną premii za to, że stworzą miejsce pracy, to powiedzą: "Dodam jeszcze trochę obowiązków pracownikom, których już mam". A przecież mogą  spojrzeć i w taki sposób: "18 tysięcy odrobię dość szybko, a może jeszcze więcej wyprodukujemy, czy wykonamy jakieś nowe usługi". W momencie ożywienia  pomoc dla rynku pracy pieniędzmi z funduszu pracy może zadziałać dużo lepiej, bo pozwala z większym impetem przedsiębiorcom wyjść z nową ofertą biznesową. Wiele firm,  gdyby nie dotacja na ich otwarcie,  by nie powstało. Dotacja, do pewnego momentu, się sprawdza,  ale jeżeli chcemy wesprzeć większe przedsiębiorstwo, to lepiej dać pożyczkę, która jest nisko oprocentowana. Dla młodych ludzi, dla studentów mamy program „Pierwszy biznes, wsparcie w starcie” razem z Bankiem Gospodarstwa Krajowego. To jest innowacyjne, bo nigdy nie mieliśmy programów dla tych, którzy się jeszcze uczą, ale mają ciekawe projekty. Mogą je realizować  nie za 20 tysięcy, ale za 70 tysięcy przy niskich stopach procentowych, przy siedmioletnim okresie spłaty, przy możliwości roku karencji czy uzyskania dofinansowania na zatrudnienie dodatkowej osoby. Musimy działać w kilku obszarach. Robić tak, aby małe przedsiębiorstwa, mikroprzedsiębiorstwa, szczególnie jednoosobowe, zatrudniły kolejną osobę.  Tu trzeba pomóc szczególnie małym  firmom. Trzeba także mobilizować i wspierać podnoszenie płac. Dziś wzrost płac,  jakość miejsc pracy, a nie tylko ich ilość, jest ważna. Mamy ponad 16 milionów miejsc pracy,  ale coraz większy nacisk trzeba kłaść na ich jakość. Trzeba wspierać stabilne zatrudnianie, ale też wzrost wynagrodzeń. To jest najważniejsza kwestia na najbliższe miesiące.

Mariusz Gierej: Panie ministrze ostatnio wybuchła sprawa i widziałem również Pana wypowiedź na ten temat - poszanowania mieszkań socjalnych w Nowej Soli u Wadima Tyszkiewicza. O ile się orientuję, to kwestia budowy mieszkań socjalnych leży w gestii ministerstwa infrastruktury?

W. Kosiniak-Kamysz: Tak, Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju.

Mariusz Gierej: Czyli nie podlega to Panu, a znowu Pan niejako musi świecić tutaj oczami za jakieś tego typu historie. Czy nie uważa Pan, że mamy bałagan kompetencyjny? Czy np. ten obszar nie powinien trafić do Pana resortu, jak i wiele innych elementów zarządzania państwem?

W. Kosiniak-Kamysz: Myślę, że taka reforma centrum, o czym zresztą jako PSL mówimy od pewnego czasu, jest potrzebna. Premier Piechociński mówi o ministerstwie energetyki, o tym, by tam umieścić ten niezwykle ważny czynnik bezpieczeństwa państwa.  W jednych rękach wydobycie surowców i wytwarzanie energii. Kolejną rzeczą jest to, że zasiłki, pomoc społeczna powinna być skupiona w jednym obszarze. Łatwiej jest wtedy tym regulować, bo to czasem wymaga różnego rodzaju wsparcia. Np. ulgi komunikacyjne są w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju.

Mariusz Gierej: Wydaje mi się, że można też mówić o innych obszarach. Jak popatrzymy np. na nasze kontakty z Unią Europejską, to tam też dzieją się rzeczy, jakie w sposób diametralny będą wpływały na nasz rynek pracy. Np. procedowana jest dyrektywa tytoniowa, która uderzy w nas, bo jesteśmy jednym z największych producentów, mamy pakiet klimatyczny, odejście od węgla, kolejne uderzenie w nasz rynek pracy. Czy Wy macie jakiś decydujący głos w tych sprawach? Czy te kwestie zostaną zaaprobowane przez Polskę, czy macie możliwość np. naciskania na ministerstwo zdrowia, gospodarki, które odpowiadają za pewne procedury z tym związane?

W. Kosiniak-Kamysz: Dlatego też wspólnie jako ministerstwa gospodarki i pracy zgłaszaliśmy uwagi do jednej  i drugiej dyrektywy. Odpowiedzialne za wprowadzenie dyrektywy tytoniowej jest ministerstwo zdrowia  i ono ostatecznie, uwzględniając nasze uwagi, przygotowywało stanowisko rządu w tej sprawie.

Mariusz Gierej: W sprawie węgla chyba ministerstwo środowiska?

W. Kosiniak-Kamysz: Mówię tu o tytoniu. Udało się – na nasz wniosek oraz Ministerstwa Gospodarki i jeszcze pewnie dwóch,  trzech resortów – przeforsować pewne ustalenia na forum unijnym, przyjąć stanowisko Polski, niepopierające rozwiązań związanych z dyrektywą. Więc pomimo tego, że resort zdrowia miał inne stanowisko, to tutaj nasz rynek pracy został wzięty pod uwagę.

Mariusz Gierej: Ale udaje się uzgodnić te stanowiska?

W. Kosiniak-Kamysz: One muszą być uzgodnione. Jest zasada panująca w Radzie Ministrów, że musimy dochodzić do uzgodnień. Czasem jest to oczywiście bardzo trudne. Kompromis, który zawieramy wymaga poszanowania argumentów strony wnioskującej i tej, która zgłasza uwagi. Moim najczęstszym partnerem w dyskusji jest Minister Finansów. Zresztą, tak, jak dla każdego resortu, ale szczególnie tutaj, bez dodatkowych wydatków, nie da się kształtować polityki społecznej. Uzgodnień jest bardzo dużo i teraz też implementacja dyrektywy czy to tytoniowej, czy innych będzie przebiegać na drodze uzgodnień. Każdy z ministrów ma prawo, niezależnie, czy to jest jego zakres odpowiedzialności, czy nie,  zgłaszać swoje uwagi, jest przecież członkiem Rady Ministrów. To trzeba wykorzystywać i monitorować. Ja np. włączyłem się aktywnie w kwestię in vitro, zgłaszając  uwagi w różnych obszarach,  nie tylko swojej odpowiedzialności.  Zgłaszałem te uwagi jako minister odpowiedzialny za  sektor rynku pracy, ale także politykę rodzinną, na którą wpływają wszystkie elementy rozwiązań.

Mariusz Gierej: Dlaczego Minister Finansów wciąż nie wykorzystuje pieniędzy z Funduszu Pracy, które są zamrożone i przeznaczone na zwalczanie bezrobocia, mówię o tzw. zamrażalce Rostowskiego?

W. Kosiniak-Kamysz: Jest dużo lepiej, niż gdy przechodziłem do ministerstwa i miałem 3,4mld.  Teraz  mamy 5,5 miliarda, wiec co roku udaje się zwiększać te środki. To, że mamy bufor bezpieczeństwa, to nic złego. Pamiętam rok 2012, kluczowy pod względem środków, bo na starcie było ich najmniej. Uruchomiliśmy dodatkowe 500 milionów w trakcie roku. Dziś jest więcej środków europejskich, które także trzeba dobrze wykorzystywać. Myślę, że perspektywa na przyszły rok będzie jeszcze lepsza. I wykorzystamy ją dobrze.

Mariusz Gierej: Kontynuując kwestię Ministra Finansów czy szerzej Ministerstwa Finansów. Czy uważa Pan, że jeżeli jest minister odpowiedzialny np. za gospodarkę i we współpracy z Panem tworzy pewne założenia gospodarcze - polityki gospodarczej, połączonej z rynkiem pracy oraz z wieloma innymi elementami, to powinien mieć możliwość realizacji tej polityki? U nas trochę jest tak, że przychodzi księgowy, mówię o Ministrze Finansów, i mówi: "nie ma mowy". Nie jest to dziwne? Frustrujące? Powodujące dużą taką inercję w rządzie?

W. Kosiniak-Kamysz: Jeżeli mamy swój pomysł i swoją wizję, to jasne, że chcielibyśmy by ona była w pełni realizowana. Z drugiej strony jest też odpowiedzialność  Ministra Finansów, odpowiedzialność za budżet państwa, za stabilność finansów. Jeżeli mamy patrzeć w przyszłość, to nie wyobrażam sobie, żeby to było "nie bo nie". Często spotykam się z ministrem Szczurkiem i dochodzimy  do porozumienia.  Oczywiście ustępuje każda ze stron.

Mariusz Gierej: Tak i nie, bo... zadam pytanie o konkretny projekt. Mamy przykład nowego projektu ustawy o pomocy społecznej, ona jest dość starą ustawą, bo jest bodajże od 2004 roku. Są tworzone nowe założenia do niej.

W. Kosiniak-Kamysz: To nowe podejście, o którym mówiłem wcześniej. Więcej profilaktyki, więcej prewencji, a mniej polityki naprawczej. 

Mariusz Gierej: I teraz mamy sytuację taką. Jest Pan ministrem konstytucyjnym odpowiedzialny za ten obszar. Przygotowuje Pan założenia, one są wysyłane do Ministerstwa Finansów, a tam zwykły urzędnik mówi: "nie, bo nie", "bo policzcie nam to, policzcie nam tamto", każą liczyć rzeczy, które są często niepoliczalne.

W. Kosiniak-Kamysz: Często wydatek to nie jest tylko i wyłącznie wydatek z budżetu.  To często jest  inwestycja w człowieka, która się może zwrócić…

Mariusz Gierej: Ewentualnie zwrócą się te pieniądze za jakiś czas.

W. Kosiniak-Kamysz: Albo nie zostaną wydane w innym obszarze.

Mariusz Gierej: Czy uważa Pan, że ten brak zrozumienia tego jest normalny?

W. Kosiniak-Kamysz: Jasne, że wolałbym, aby to się zmieniło. Choć też nie mogę powiedzieć, że w tym obszarze nic się nie wydarzyło. Są dodatkowe środki, np. w czasie dyskusji o tym projekcie wydaliśmy o  1,9 miliarda więcej na waloryzację emerytur. Jednocześnie mieliśmy dodatkowe wydatki związane z kartą dużej rodziny czy z wprowadzeniem ulg w podatku dla rodzin. Nowe założenia  projektu ustawy o pomocy społecznej, moim zdaniem,  powinny być przyjęte jeszcze przez tę Radę Ministrów. Będę do tego dalej przekonywał i mam nadzieję, że zobaczą to też koledzy z finansów, że dalsze inwestycje w pomoc społeczną są warte poniesienia, bo będą się zwracać w postaci innych wpływów do budżetu państwa.

Mariusz Gierej: Czy Minister Finansów potrafi to dostrzec?

W. Kosiniak-Kamysz: W wielu kwestiach dostrzega, tak, jak widział to w ulgach podatkowych, widział w zmienionej  waloryzacji, widzi to teraz w dwóch niezwykle ważnych projektach "złotówka za złotówkę" i "świadczenie rodzicielskie"

Mariusz Gierej:  Ale to są sztandarowe programy, które przypisała sobie Ewa Kopacz tak wiec… Pan wybaczy jak mógłby inaczej? <śmiech>

W. Kosiniak-Kamysz: Mieliśmy okazję zgłoszenia Pani Premier swoich pomysłów do expose. To naturalne, że premier wygłaszając założenia rządu, pyta wcześniej swoich ministrów i korzysta także z ich propozycji. Tak było przy jednym z wystąpień premiera Tuska, gdy po roku funkcjonowania rządu rozmawialiśmy o takim drugim expose. Wtedy pojawił się pomysł dłuższych  urlopów rodzicielskich.  Miałem okazję przyjść z tym pomysłem do premiera Tuska, z czego się bardzo , i on mógł to ogłosić, powiedzieć, że już dzisiaj kilkaset tysięcy polskich rodzin korzysta z urlopów rodzicielskich. Propozycji nie brakuje, a obserwacja życia też rodzi potrzebę tworzenia nowych. Chciałbym, żeby ta ustawa o pomocy społecznej weszła w życie, bo to jest de facto jedyny niezakończony projekt, nad którym pracujemy. Choć część zawartych tam rozwiązań już działa dzięki nowelizacji obecnie funkcjonującej ustawy.

Mariusz Gierej: Lepiej pracuje się z premier Ewą Kopacz, czy lepiej pracowało się z premierem Tuskiem?

W. Kosiniak-Kamysz: Dobrze  pracuje się i teraz, i wcześniej. Nigdy chyba polityka społeczna, polityka rodzinna i ten obszar nie były tak bardzo doceniane, jak w tej kadencji. Udało się przeprowadzić  wiele ważnych  ustaw, więc życzyłbym wszystkim, którzy będą  po mnie, żeby mieli taki kontakt z szefami rządu i mogli przeprowadzić tyle zmian.

Mariusz Gierej: Panie ministrze, jak Pan ocenia proces wyboru prezesa ZUS? Co nie zadziałało, procedury czy ludzie?

W. Kosiniak-Kamysz: Nie można mówić, że coś nie zadziałało. To był trudny konkurs, przeprowadzany wg tych samych zasad, jak inne tego typu konkursy.  Zdarza się, że nie przynoszą one rozstrzygnięcia. I tak stało się w tym przypadku.

Mariusz Gierej: Odrzucając 31 letnią kandydatkę na prezesa ZUS państwo pokazuje młodym ludziom, że mają szklany sufit?

W. Kosiniak-Kamysz: Nie mówmy ani o odrzuceniu kogokolwiek, ani o szklanym suficie. W ministerstwie i w instytucjach mu podległych pracuje wiele młodych osób. 

Mariusz Gierej: Wyobraża Pan sobie, by tak młoda osoba jednak w nowym konkursie objęła tę funkcję? Kierownictwo takiej instytucji? Czy musi to być osoba bardziej doświadczona? Wiek ma znaczenie?

W. Kosiniak-Kamysz: To nie jest kwestia ani wieku, ani mojej wyobraźni. To tylko i wyłącznie kwestia wiedzy i umiejętności. ZUS to 202 miliardy wydawane na świadczenia w tym roku, 7,5 mln emerytów i rencistów.  Tylko te dane niech pokażą,  jak wiele wyzwań wiąże się z zarządzaniem tak wielką i ważną instytucją.

Mariusz Gierej: Dziękuję bardzo.

W. Kosiniak-Kamysz: Dziękuję.


Wywiad przygotował i prowadził: Mariusz Gierej

Specjalne podziękowania dla Pani Marty Żygas-Bednarczyk za korektę.

Twitter: https://twitter.com/MariuszGierej
Facebook: https://www.facebook.com/GierejMariusz
Blog: http://www.mariuszgierej.mpolska24.pl/ 
Więcej wywiadów: http://www.wywiadownia.mpolska24.pl

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.