Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Bagno Tomasza Nałęcza

Agata Nowakowska i Dominika Wielowieyska z „Gazety Wyborczej” znowu zachwyciły się Tomaszem Nałęczem. Ten niezłomny bojownik o prawdę zgodnie z kryteriami „Agory” udzielił wywiadu pod wymownym tytułem „Bagno SLD”. Tym razem jego głównym wrogiem stał się aparat SLD, który pożerał takie jak on...

Agata Nowakowska i Dominika Wielowieyska z „Gazety Wyborczej” znowu zachwyciły się Tomaszem Nałęczem. Ten niezłomny bojownik o prawdę zgodnie z kryteriami „Agory” udzielił wywiadu pod wymownym tytułem „Bagno SLD”. Tym razem jego głównym wrogiem stał się aparat SLD, który pożerał takie jak on niewiniątka. Co gorsza ten okropny smok dalej zjada, zniewala i demoralizuje.

„Aparat to zwierzę, które genialnie wyczuwa koniunkturę – mówi Nałęcz. Jest wyćwiczone w socjotechnice i posiadło sztukę maskowania się w czasie kryzysu. Gdy w Polsce Ludowej oburzony lud palił komitety PZPR, a ludzie ginęli na ulicach, aparat potępiał winnych i ogłaszał się formacją reformatorską”.

Gdy palono siedziby partyjne towarzysz Tomasz Nałęcz był obiecującym aktywistą PZPR w komitecie uczelnianym w Uniwersytecie Warszawskim. Niczego nie podpalał, co najwyżej gasił zgodnie z instrukcjami ważniejszych komitetów. Nie oddał legitymacji partyjnej po stanie wojennym rozumując słusznie, że jeszcze niewiadomo czyje będzie na wierzchu. Od tamtej pory wyczulenie na koniunkturę jest u Nałęcza imponujące. Był uczestnikiem ostatniego zjazdu PZPR i kongresu założycielskiego Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej, ale już po roku opuścił Kwaśniewskiego i szeregi tej partii. Przepadł w wyborach i uznał, że główny nurt lewicy będzie stanowić Unia Pracy. Pobiegł więc do UP i natychmiast stał się głównym zwolennikiem Ryszarda Bugaja. W nagrodę został rzecznikiem partii i z jej listy w 1993 roku wszedł do Sejmu. Wierząc w szczęśliwą gwiazdę Bugaja był twardym krytykiem „postkomunistów” z SLD odrzucając myśli o jakiejkolwiek z nimi współpracy. Kiedy w wyborach 1997 r. Unia poniosła klęskę Nałęcz z dnia na dzień porzucił swojego szefa oskarżając go o wszystko, co najgorsze. Gdy nowy lider UP – Aleksander Małachowski – wystąpił z koncepcją szerokiej koalicji lewicy, Nałęcz w obliczu rosnących notowań SLD znów zachwycił się Sojuszem. Polemizując z dawnym przywódcą podkreślał, że „Ryszard Bugaj jest zadeklarowanym antykomunistą, choć komunistów już w Polsce nie ma. Nie uważa SLD za lewicę. A to znaczy, że lekceważy przekonania 40 proc. ludzi w kraju”.

Kiedy zawiązano koalicję SLD-UP niedawny krytyk stał się jej gorącym zwolennikiem przykładnie i bez wahań realizując jej program. Gdy tylko notowania SLD zaczęły spadać Nałęcz zaczął przekonywać swoją partię do wyjścia z koalicji rządowej. Twierdził, że jej przewodniczący Marek Pol powinien zrezygnować z funkcji wicepremiera i ministra infrastruktury, bo pełni ją nader nieudolnie, chociaż wcześniej bronił go żarliwie. Kiedy powstała partia Borowskiego przeskoczył do niej w nadziei, że to właśnie SdPL będzie tworzyć główny nurt polskiej lewicy. Swoim zwyczajem zachwycił się nowym szefem powtarzając, że Borowski jest jedynym kandydatem zdolnym stawić czoło prawicy, wokół którego trzeba budować lewicową alternatywę. Przez chwilę trwał w tym postanowieniu zostając nawet szefem sztabu Marka Borowskiego w wyborach na prezydenta RP. Kiedy do listy kandydatów na prezydenta dołączył Włodzimierz Cimoszewicz i sondaże wykazały jego przewagę nad Borowskim Nałęcz nie wahał się ani chwili. Wezwał do rezygnacji swego lidera i podążył do Cimoszewicza. Tu się jednak przeliczył nie przewidując jego szybkiej rezygnacji z prezydenckiego wyścigu.

 

Specjalista od łapania wiatru w polityczne żagle wygłasza dziś pogadanki o lojalności, rzetelności i uczciwości. Kiedy Tomasz Nałęcz mówi w „GW”, że „nie ma takiego cuchnącego bajora, przez które aparat by nie przeszedł, aby dojść do konfitur” stanowi idealną egzemplifikację tej tezy. Jak ulał pasują do niego słowa Bugaja, że „ nie jest człowiekiem misji. Lubi władzę i zaszczyty, które władza daje.”  Rozdając razy traktuje wielu dawnych kolegów z pogardą, której nie widziałem, kiedy prosił mnie o stanowisko wicemarszałka Sejmu i szefa rywinowskiej komisji Śledczej. Wtedy SLD nie był bagnem, a aparat był zupełnie przyjemnym wsparciem w drodze do kariery.

Panie dziennikarki z „Wyborczej”, ekscytują się jak to samodzielny i niezależny Nałęcz „urwał się z eseldowskiej smyczy” w trakcie pracy w komisji śledczej. Co za naiwność! Po prostu swoim zwyczajem widząc kłopoty SLD ustawił żagle na wiatr z pałacu prezydenckiego płynąc wytyczonym tam kursem. Ulubieniec „GW” uczynił to tym chętniej, że odmówiłem zdymisjonowania Aleksandry Jakubowskiej, o co usilnie zabiegał. Wyrok sądu uniewinniający Jakubowską jest ostatecznym rozstrzygnięciem sporu między nami. Sąd zrównał prokuraturę z ziemią, pouczając oskarżyciela, iż jego praca polega na szukaniu prawdy, a nie paragrafu, który można dopasować do przyjętej z góry tezy. Ziobro i Nałęcz dalej jednak myślą inaczej.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Data:
Kategoria: Polska

Leszek Miller

Leszek Miller - https://www.mpolska24.pl/blog/leszek-miller

Leszek Cezary Miller polski polityk.
W latach 1989–1990 członek Biura Politycznego KC PZPR, w okresie 1993–1996 minister pracy i polityki socjalnej, w 1996 minister-szef Urzędu Rady Ministrów, w 1997 minister spraw wewnętrznych i administracji, w okresie 1997–1999 przewodniczący SdRP, w latach 1999–2004 i od 2011 przewodniczący SLD, od 2001 do 2004 premier, w latach 2008–2010 przewodniczący Polskiej Lewicy. Poseł na Sejm I, II, III, IV i VII kadencji.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.