Polska konstytucja nie jest wcale niejasna, a w każdym razie nie bardziej zawiła niż w innych krajach. Zupełnie dobrze opisuje ustrój parlamentarno-gabinetowy ze wzmocnioną nieco, ale podrzędną rolą prezydenta, a nie system prezydencki z dominującą rolą prezydenta.
Napięcie między prezydentem i premierem nie jest czymś specjalnie nadzwyczajnym. Prezydent i premier to nie anioły, ale też nie diabły tylko po prostu ludzie uczestniczący w rywalizacji politycznej. Gorzej, gdy to współzawodnictwo przekształci się w trwały i ostry konflikt jak to ma miejsce obecnie. W takim wypadku możliwości każdej konstytucji są ograniczone.
Ustawa zasadnicza wymaga zmian, ale nie pod wpływem czynników bieżących i koniunkturalnych, a głębszych uwarunkowań wynikających z zasady podziału władz i ewolucji sytuacji na świecie. Kryzys finansowy i gospodarczy o światowym zasięgu i trudnych do przewidzenia skutkach oraz przechodzenie świata od systemu jednobiegunowego do wielobiegunowego powinny skłaniać do stosowania jasnych i profesjonalnych systemów politycznych i metod kierowania państwem.
W tym ujęciu konstytucja powinna zmierzać w kierunku wzmocnienia rządu oraz prezesa Rady Ministrów oraz pomniejszenia kompetencji urzędu prezydenta zarówno poprzez zmianę jego uprawnień jak i dostosowany do nich wybór przez Zgromadzenie Narodowe, a nie ogół obywateli. Władza wykonawcza powinna być skoncentrowana w rządzie, a nie u prezydenta. Fundamentalnym zadaniem szefa państwa powinno być czuwanie nad przestrzeganiem konstytucji i stanowieniem dobrego prawa. Ważnym zadaniem powinna być rola arbitra w sytuacji, gdy rozpada się stabilna większość parlamentarna. Prezydent mógłby prowadzić działalność międzynarodową rozumianą, jako funkcje reprezentacyjne i lobbystyczne bez możliwości udziału w negocjacjach i międzynarodowych konferencjach o charakterze decyzyjnym. Mógłby też sprawować tytularną funkcję zwierzchnika sił zbrojnych wykonywaną za pośrednictwem ministra obrony narodowej.
Zmiana trybu wyłaniania prezydenta jest zasadna także dlatego, że w kampanii wyborczej kandydaci składają deklaracje, których po ewentualnym zwycięstwie w żaden sposób nie mogliby zrealizować. Sprawiają wrażenie, że nie rozumieją, o jaki urząd się ubiegają. Wywołują odczucie, że chcą kierować rządem zapominając, że funkcja premiera nie pochodzi z wolnych wyborów.
Propozycje zmian w konstytucji zgłoszone przez premiera Tuska idą w dobrym kierunku. Tyle tylko, że dla ich realizacji w parlamencie trzeba głosów PiS-u. Takiego poparcia nie będzie, a od mówienia jak ma być nie stanie się jak być ma. Mimo to warto o konstytucji rozmawiać.