Grzegorz Napieralski na Konwencji SLD odniósł potrójny sukces.
Umocnił swoją pozycję uzyskując w absolutorium poparcie prawie 80 procent delegatów. Uzyskał jednolite poparcie dla kandydatury Jerzego Szmajdzińskiego. Rozpoczął z powodzeniem konsolidację Sojuszu boleśnie doświadczonego intrygami i walką wewnętrzną.
To nie może podobać się „przyjaciołom” SLD, którzy liczyli na coś przeciwnego.
Napieralski miał przepaść w absolutorium, Olejniczak miał wrócić na krzesło przewodniczącego, a wraz z nim „LiD-bis” i wejście Sojuszu na drogę do nikąd.
Najboleśniej przeżywa krach tych złudzeń Rafał Kalukin z „Gazety Wyborczej”. Waląc toporem po wszystkich bohaterach sobotniej Konwencji przypomina mi tzw. aferę Rywina. -Miller nie wyjaśnił przekonująco swej roli w tej aferze – oznajmił pan redaktor. Rafał Kalukin pogrążony w przedświątecznej gorączce zapomniał o wyrokach sądowych i umorzeniach prokuratorskich całkowicie wyjaśniających moją rolę, a właściwie jej brak, w tej tragikomicznej prowokacji. Jeśli jednak pan Kalukin przypomina tą historię to mógłby przekonująco wyjaśnić rolę swoich zwierzchników: Adama Michnika, Heleny Łuczywo i Wandy Rapaczyńskiej. Powodzenia panie redaktorze.