Kilku wpływowych niemieckich polityków i generałów opowiedziało się za otwarciem dla Rosji drzwi do NATO. W tygodniku „Der Spiegel” napisali oni, że nie tylko wstąpienie Rosji do Paktu, ale nawet perspektywa takiego kroku wzmocniłaby Sojusz Północnoatlantycki. W artykule sygnowanym przez byłego ministra obrony Volkera Rühe, byłego ambasadora Niemiec w Polsce Franka Elbe, byłego przewodniczącego Komitetu Wojskowego NATO gen. Klausa Naumana i wiceadmirała Ulricha Waisera można przeczytać, że Pakt „powinien być rozpatrywany w przyszłości jako strategiczny blok trzech centrów wpływu – Ameryki Północnej, Europy i Rosji”. Jeśli liderzy tych trzech ośrodków zasiądą przy jednym stole, NATO będzie mogło aspirować do roli „głównego forum rozwiązywania wszystkich kryzysowych sytuacji”. „Członkostwo Rosji w NATO byłoby logicznym zwieńczeniem euroatlantyckiego porządku, w którym NATO pozostanie główną instytucją bezpieczeństwa” - piszą niemieccy politycy i generałowie zaznaczając, że Moskwa musiałaby podjąć wysiłki w celu wzmocnienia państwa prawa, pluralizmu politycznego i wolności prasy.
Autorzy przyznają, że członkowie Sojuszu, podobnie jak kraje UE, mocno różnią się w ocenie Rosji. „Przy tym nowi członkowie NATO z powodów historycznych chcą zapewnić sobie bezpieczeństwo wbrew Rosji, podczas gdy Europa Zachodnia podąża za imperatywem: bezpieczeństwo w Europie i dla Europy może zostać zapewnione tylko razem z Rosją, a nie przeciwko niej” – konkludują.
Wspominając o antyrosyjskiej postawie nowych członków NATO twórcy tekstu w „Der Spiegel” muszą mieć na myśli Polskę, gdzie króluje idea maksymalnego ograniczania wpływów Kremla nie tylko w przestrzeni postradzieckiej, ale także w zakresie projektów zmierzających do zbliżenia Rosji i Europy. Polskie elity polityczne chciałyby, żeby NATO i UE były instytucjami nastawionymi na konfrontację, a nie na współpracę z Rosją. Jest to koncepcja szkodliwa dla Polski i całkowicie oderwana od rzeczywistości. Siłą napędową współpracy Europy z Rosją są najważniejsze kraje Unii Europejskiej i protesty Warszawy czy państw bałtyckich nic tu nie zmienią. Strategia UE i NATO jest zasadniczo różna od tego, co proponuje Polska i widać to w kolejnych porażkach by wymienić tylko fiasko tarczy antyrakietowej czy budowy Gazociągu Północnego. Także w niepowodzeniu kandydatury Radosława Sikorskiego na stanowisko sekretarza generalnego NATO będącego symbolem błądzenia po politycznych manowcach. Najwyższy czas otworzyć oczy i wyrwać politykę zagraniczną z beznadziejnego dołka. Jeśli Polska nie uwzględni realiów, a jej postępowanie będzie się wyrażać w archaicznych i prymitywnych odruchach dalsza marginalizacja naszego kraju jest nieunikniona.