Grzegorz Napieralski kandyduje na prezydenta. Ta właściwa decyzja zapadła w dniu, w którym SLD notował 6 procent poparcia i ten wynik określa poziom startu. Każdy punkt procentowy wyżej – oby było ich jak najwięcej – będzie sukcesem przewodniczącego. Jak było do przewidzenia z szeregów lewicy odezwali się przeciwnicy tej kandydatury. Wśród nich ludzie, którzy w 1995 roku domagali się od Aleksandra Kwaśniewskiego rezygnacji z kandydowania na rzecz Jacka Kuronia. Kwaśniewski miał być niedojrzały, dzielił lewicę, należał do PZPR, nie miał szans w starciu z Lechem Wałęsą i w ogóle nie nadawał się na to stanowisko. Wśród obecnego grona nadąsanych bryluje Tomasz Nałęcz o którym prof. Bronisław Łagowski powiedział, że widzi on swe powołanie w szkodzeniu SLD: „lata koło Sojuszu jak złośliwa mucha i pozostawia na jego wizerunku charakterystyczne ślady – małych rozmiarów i zmywalne.” Szef Sojuszu musi rychło przedstawić program swojej prezydentury, ale też złożyć solenne przyrzeczenie działania na rzecz pełnego wyjaśnienia przyczyn smoleńskiej tragedii. Wbrew nadziejom, kampania wyborcza będzie brutalna i pełna politycznych odniesień do wielkiego dramatu. Fundamentalne pytanie: kto ponosi odpowiedzialność za bezsensowną śmierć prawie stu kobiet i mężczyzn nie może pozostać bez odpowiedzi. Wbrew temu, co mówią bojownicy o IV RP pasażerowie sobotniego lotu nie udawali się do Katynia, aby złożyć ofiarę z własnego życia. Nie chcieli ponieść męczeńskiej śmierci. Nie zamierzali przelewać własnej krwi. Nie pragnęli oglądać rozpaczy swoich bliskich, ani mszy żałobnych na swoją cześć. Chcieli cieszyć się życiem, radować widokiem rodzin i przyjaciół. Ich marzenia o szczęśliwym życiu zostały zburzone przez ludzką pychę, arogancję i ignorancję. Te właśnie czynniki, a nie mityczna wola boska stały się przyczynami narodowej tragedii. Wielokrotnie latałem TU-154 i wiem, że najważniejsza po pilocie osoba na pokładzie informowana jest o wszystkich trudnościach. O problemach z lądowaniem w pierwszej kolejności. Tak było w locie do Tbilisi, gdy prezydent Kaczyński według jego własnych słów wydał polecenie na piśmie lądowania w Gruzji. Pilot na szczęście odmówił. A jak było tym razem? O czym rozmawiał Lech Kaczyński ze swoim bratem przez telefon satelitarny na 20 minut przed lądowaniem? Dlaczego piloci lądowali wbrew sugestiom wieży? Kiedy poznamy zapisy z czarnej skrzynki? Dlaczego ten moment z dnia na dzień się oddala? SLD musi być zdeterminowany w dążeniu do prawdy. Nie tylko z uwagi na pamięć trojga posłów Sojuszu, ale przez szacunek dla wszystkich ofiar. Trzeba żądać publikacji Białej Księgi, w której znajdą się wszystkie materiały i dokumenty ze śledztwa. Ci, którzy zginęli, ich bliscy, pogrążeni w żałobie Polacy mają prawo wiedzieć, dlaczego pasażerowie lotu do Smoleńska nie wrócili do domów.