Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Wpół do VI Republiki

Tegoroczne wybory prezydenckie we Francji będą ciekawe pod wieloma względami. Interesujące jest zarówno to, kto wystartuje, jak i to, kto w nich udziału nie weźmie.

Wpół do VI Republiki
Pałac Elizejski
źródło: flickr.com

Wybory pełne nowości

Pierwszą ciekawostką francuskich wyborów prezydenckich, które będą miały miejsce 23 kwietnia i pewnie też 7 maja, jest brak wśród kandydatów obecnego prezydenta François Hollande'a, który już w grudniu 2016 r. zapowiedział, że nie będzie ubiegał się o drugą kadencję. Można przypuszczać, że po opuszczeniu Pałacu Elizejskiego ex-prezydent jakoś sobie w życiu poradzi, ale do tej pory we Francji pełniący pierwszą kadencję prezydent zawsze ubiegał się o drugą. Spośród sześciu byłych prezydentów V Republiki Francuskiej, trzech (Charles de Gaulle, François Mitterrand i Jacques Chirac) stanęło w wyborcze szranki i zostało wybranych na drugą kadencję; dwóch (Valéry Giscard d'Estaing i Nicolas Sarkozy) z bitwy o reelekcję wróciło na tarczy; a jeden (Georges Pompidou) zmarł w trakcie pierwszej kadencji. Gwoli ścisłości należy dodać, że de Gaulle zrezygnował ze stanowiska w trakcie drugiej kadencji, a żaden z prezydentów nie ubiegał się o trzecią, chociaż do 2008 r. było to we Francji możliwe. François Hollande jest pierwszym, który drugą kadencję odpuścił sobie jeszcze przed startem. 

Drugą niespodzianką jest nieobecność wśród kandydatów Nicolasa Sarkozyego. W przeciwnieństwie do socjalistycznego kolegi, były prezydent chciał reprezentować swoją partię w wyborach, ale partia nie chciała być reprezentowana przez niego. W pierwszej turze głosowania w prawyborach w listopadzie 2016 r. Sarkozy zajął trzecie miejsce. Lepszy wynik uzyskał zarówno François Fillon, jak i Alain Juppé. W drugiej turze François Fillon uzyskał 67% głosów i to on w najbliższych wyborach reprezentować będzie Republikanów (swoją drogą to zabawny paradoks francuskiej sceny politycznej: w kwestii nazw lewicę cechuje stałość zachowawcze podejście, a na prawicy szaleje nazewnicza permanentna rewolucja). 

Trzecią, choć przewidywaną, okolicznością jest niespotykanie wysokie jak do tej pory poparcie dla kandydatki Frontu Narodowego, Marine Le Pen. W wyborach prezydenckich startowała dotąd tylko raz, w 2012 r. i zajęła w nich 3. pozycję z poparciem 17,9% głosów. Wcześniej partię zawsze reprezentował jej ojciec, ale Papa Le Pen nigdy nie osiągnął lepszego wyniku niż córka, chociaż o urząd prezydenta ubiegał się pięciokrotnie.

To nie koniec atrakcji

Dotychczasowe sondaże (naiwnie przyjmijmy, że sondaże odzwierciedlają rzeczywistość) nie wskazują jednoznacznie zwycięzcy I tury. Z poparciem oscylującym obecnie na poziomie 25% o pierwsze miejsce biją się obecnie François Fillon i Marine Le Pen. Upływ czasu działa na korzyść kandydatki FN, ponieważ jej poparcie rośnie, a konkurentowi spada. Na trzeciej pozycji plasuje się Emmanuel Macron, były minister gospodarki, przemysłu i cyfryzacji w rządzie Manuela Vallsa. Poparcie dla Macrona waha się od 13 do 23%, ale według sondaży nie ma on szans na awans do II tury. Wygląda więc na to, że w dogrywce wezmą udział kandydaci centroprawicy i skrajnej prawicy (należy wziąć pod uwagę, że mówimy o Francji, gdzie scena polityczna jest mocno przekoszona na lewo). Poglądy i wypowiedzi Fillona plasują go bardziej na prawo od innych partyjnych działaczy, choćby Sarkozyego. Tak czy inaczej wybór któregoś z tych kandydatów wpisywałby się w zauważalny obecnie trend odsuwania lewicy od władzy. 

Na koniec wchodzi lewica, cała na czerwono

Partia obecnego prezydenta nie wskazała jeszcze swojego kandydata. Początkowo pewniakiem wydawał się być były premier, Manuel Valls. Nieoczekiwanie w pierwszej turze wewnątrzpartyjnych prawyborów zajął drugie miejsce, ustępując Benoît Hamonowi. Reprezentujący mocno lewicowe skrzydło Partii Socjalistycznej kandydat, był wcześniej deputowanym do Parlamentu Europejskiego, a później ministrem ekonomii społecznej i solidarności w rządzie Jean-Marca Ayraulta oraz ministrem edukacji w gabinecie swojego obecnego konkurenta, Manuela Vallsa. II tura prawyborów odbędzie się 29 stycznia i jest bardzo prawdopodobne, że to Hamon ją wygra. Popiera go m.in. Arnaud Montebourg, który w prawyborach zajął 3. miejsce.

Hamon prezentuje program bardzo mocno lewicowy. Oprócz rozwoju energetyki opierającej się na odnawialnych źródłach energii, z kórych do 2025 r. miałoby być wytwarzane 50% całej energii, polityk chce też skrócić tydzień pracy z obecnych 35 do 32 godzin. Prawdopodobny kandydat socjalistów chce też walczyć ze skutkami automatyzacji produkcji, zwłaszcza z redukcją miejsc pracy. Proponowaną receptą jest wprowadzenie dochodu gwarantowanego dla każdego mieszkańca. Takie świadczenie miałoby wynosić 750€ i być wypłacane najpóźniej od 2022 r. Ponadto Hamon domaga się opodatkowania pracy robotów przemysłowych. Okaże się czy swoimi poglądami Benoit Hamon zjedna sobie zwolenników na tyle licznych, aby ostatecznie wygrać prawybory.

Nowa rzeczywistość

Jeżeli uznamy, że V Republika to nie tylko konstytucja, ale pewien akceptowany przez ogół porządek utrwalony prawie sześćdziesięcioletnim doświadczeniem, to być może niedługo Francuzi obudzą się w VI odsłonie republiki. Jeżeli nawet w wyborach wystartuje Hamon, szanse na jego zwycięstwo są nikłe. Większe prawdopodobieństwo przeprowadzki do Pałacu Elizejskiego ma Marine Le Pen, chociaż stosowana w wyborach parlamentarnych "bariera republikańska" może zostać zastosowana i tutaj. Programy tych kandydatów odbiegają od tego, do czego przyzwyczaiła nas dotychczasowa Francja.

Gdzieś z tyłu głowy trzeba mieć też wybory prezydenckie sprzed 15 lat, kiedy to w II turze, oprócz ubiegającego się o reelekcję Jacques'a Chiraca (19,88% poparcia), nieoczekiwanie znalazł się Jean-Marie Le Pen (16,86% poparcia), który o włos wyprzedził kandydata socjalistów Lionela Jospina (16,18% poparcia) i w ten sposób pozbawił lewicowy elektorat kandydata. Ostatecznie wygrał wtedy Chirac zdobywając 82,21% głosów, ale nie ma gwarancji, że przy tegorocznych kandydatach, sytuacja potoczyłaby się tak samo.

Data:
Kategoria: Świat
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.