Warto przypomnieć jak doszło do tej potwornej zbrodni. Wszystko wyglądało od początku na dobrze zaplanowaną akcję, bo 7 maja 2004 roku samochód, którym jechał Milewicz, został ostrzelany z ciężkiej broni maszynowej. Reporter zginął na miejscu od strzału w głowę. Śmierć najbardziej znanego wówczas korespondenta wojennego wstrząsnęła nie tylko polską opinią publiczną.
Wtedy już w zaciszach gabinetów mówiono o świadomie zaplanowanym zamachu, którego ofiarą padł znany dziennikarz. Okazuje się jednak, że w archiwach WSI członkowie komisji weryfikacyjnej odkryli, iż zabójstwo rzeczywiście był starannie zaplanowany. Jednak prawdopodobnie chodziło o kogoś zupełnie innego. Celem zamachowców był być może noszący to samo imię i nazwisko pracownik gabinetu politycznego ministra obrony narodowej Bronisława Komorowskiego, a następnie członek zarządu Cenzinu, firmy handlującej bronią.
Zamachowcy sygnał o pojawieniu się Milewicza w Iraku dostali prawdopodobnie od służby celnej, gdy dziennikarz nie świadom szykowanej akcji na lotnisku wylegitymował się paszportem. Polski korespondent wojenny słynny w Polsce w Iraku nie był znany z wyglądu. Być może zamachowcy uznanali, że towarzyszący mu członkowie ekipy filmowej to element kamuflażu, i zastrzelono dziennikarza w przekonaniu, iż likwiduje się osobę zamieszaną w handel bronią.
Wielu dziennikarzy w Polsce do dzisiaj zachodzi w głowę i pyta się - dlaczego zabito reportera Waldemara Milewicza? Przyszła chyba najwyższa pora, aby raz na zawsze wyjaśnić tą kwestię. Czas przestać zasłaniać się tajemnicą państwową skoro już wiemy, że w tle tej śmierci są służby. Zabójstwo dziennikarza jest czymś co powinno być wyjaśnione ponad podziałami politycznym! Nie możemy tego tematu odpuścić, musimy poznać prawdę, bo może to spotkać każdego innego człowieka mediów, bo wystarczy tylko zbieżność nazwisk.
Fiatowiec
Źródło: Tygodnik „Uważam Rze”.