Na opanowanym przez terrorystów terytorium narasta niezadowolenie górników i hutników. Większość fabryk i kopalń nie pracuje. Nie są też wypłacane w całości pensje w tych przedsiębiorstwach przemysłu ciężkiego które jeszcze pracują. Także nie wypłaca się rent i emerytur.
Sytuacja ta spowodowała że górnicy jak i inni pracownicy przemysłu ciężkiego zamierzają ogłosić strajk i prowadzić go w budynkach Donieckiej obwodowej administracji państwowej. Taka sytuacja może spowodować że terrorystom z DNR sytuacja może wyrwać się z rąk. Stąd już od kilku dni rozpuszczają oni informację że szybko uruchomią oni przedsiębiorstwa przemysłu ciężkiego i zaczną realizować stare umowy a także nowe, podpisane ostatnio z Rosją. Sęk w tym że znaczna część infrastruktury transportowej jest w rękach Ukraińskich zaś pieniądze uzyskane z ewentualnych kontraktów będą nie wielkie lub też defraudowane. Stąd spodziewane jest że terroryści będą całą winą obarczać Ukrainę. To może wprawdzie odsunąć możliwość wybuchu społecznego na terytoriach okupowanych ale jemu nie zapobiegnie. Tym bardziej że każdego dnia rosną tam ceny produktów spożywczych. Dla przykładu 1 kg ziemniaków kosztuje w Kijowie 2-3 hrywny, w Ługańsku - 9-11 hrywien (1 hrywna - 25 gr), 1 kg cukru w Kijowie ok. 7-9 hrywien, w Ługańsku 13-15 hrywien. Bez dużych dotacji z Rosji ani LNR ani DNR nie będą w stanie zapewnić zimą minimum egzystencji dla ludności pozostałej na terytoriach okupowanych. A jak wiadomo nawet te mogą być defraudowane na duża skalę. Stąd ów projekt Noworosji może się dla wszystkich zakończyć zaskakująco - buntem miejscowej ludności przeciw rosyjskim okupantom. I na to chyba liczą też władze w Kijowie. Z drugiej strony trudno się dziwić mieszkańcom Charkowa, Odessy czy Mariupola że widząc "Noworusskij mir" stają się coraz szybciej ukraińskimi patriotami.