Rangę meczu podnosił unoszący się nad stadionem helikopter, niczym na Gran Derbi w Lidze Mistrzów! Najpierw, równo z gwizdkiem, zaatakowali Legioniści. Popisali się odważną szarżą i opanowali swoją połowę boiska, chociaż napotkali na opór Ochrony. Niedługo potem dzielna drużyna Lecha otrząsnęła się z letargu i wreszcie ruszyła do kontrataku. Jej akcje były jeszcze groźniejsze. Pyry zdobyły nawet kilka bramek! To ciekawe spotkanie popsuli jednak obrońcy Policji, którzy oddali kilka groźnych strzałów i ostudzili zapędy Poznaniaków. Niestety, dogrywka odbyła się poza stadionem, więc możemy się tylko domyślać, ile łez, potu i krwi zostawili w Bydgoszczy najlepsi w Polsce zawodnicy.
Aha, gdzieś tam przy okazji piłkę kopali piłkarze. A mecz obserwowali przedstawiciele UEFA.
A teraz już całkiem poważnie. Po raz kolejny w tym roku mieliśmy pokaz tego, co w „kibicowaniu” najgorsze. Piłkarskie święto, którym w normalnych krajach jest finał krajowego pucharu, u nas jest powodem do trwogi i niemal pewną awanturą. Żeby było zabawniej – w tle mamy oburzenie kiboli akcjami rządu i Policji przeciwko nim, wyrażone na początku meczu. „Niespełnione rządu obietnice. Temat zastępczy – kibice”. Takie transparenty pojawiły się niedawno na wielu stadionach. Rzadko udaje się tak zjednoczyć brać kibicowską.
W tym momencie warto zacytować ostatnie oświadczenie Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców, którego członkami są m.in. stowarzyszenia kibiców Legii i Lecha.
"Z ogromnym niepokojem Ogólnopolski Związek Stowarzyszeń Kibiców obserwuje działania, podjęte przez polityków oraz organy państwa, wymierzone przeciwko polskim kibicom. Pod pozorem walki z chuligaństwem i bandytyzmem próbuje się zniszczyć całe, niezależne i wolne, środowisko kibiców piłkarskich, zrzeszonych w stowarzyszeniach kibiców. Podejmowane są w tym celu wszelkie środki, w szczególności wywierana jest presja na właścicieli i działaczy klubowych, ale także, znana sprzed kilkudziesięciu lat, metoda dotkliwego karania za drobne uchybienia. Przede wszystkim stosowanie zakazu stadionowego za drobne wykroczenia- w szczególności za przeklinanie jest niewspółmierne do wagi naruszeń.
(…)
Zwracamy po raz kolejny uwagę na narastające, niewspółmierne do zagrożenia, represje. Wzywamy po raz kolejny do podjęcia rzeczowej dyskusji, opartej na argumentach, nie zaś na stereotypach i wywoływaniu poczucia zagrożenia.
Skoro bowiem na stadionach jest tak niebezpiecznie, a kibice są tak groźni, to dlaczego podmioty organizujące rozgrywki notują kolejne rekordy frekwencji na polskich stadionach? Skoro bowiem na stadionach jest tak niebezpiecznie, a kibice są tak groźni, to dlaczego Komenda Główna Policji w swym raporcie za 2010 r., opublikowanym w marcu 2011 r., wskazuje na znaczący spadek naruszeń przebiegu imprez sportowych oraz znaczący wzrost bezpieczeństwa tych imprez? Skoro bowiem na stadionach jest tak niebezpiecznie, a kibice są tak groźni, to dlaczego rokrocznie organizują kilkaset różnych akcji charytatywnych i społecznych?"
Jeszcze podczas konkursu rzutów karnych przez płot przedostali się Legioniści i tuż za linią końcową czekali na ostatnie uderzenie Wawrzyniaka. Po pierwsze: kto dopuścił do tego, żeby kibice dostali się na teren boiska? Po drugie: jakim cudem sędzia i organizator pozwolił wykonywać rzuty karne przy setkach kiboli tuż za bramką?!? Co by było, gdyby Kotorowski obronił, a kibice się na niego rzucili? Tak trudno było to sobie wyobrazić?
Organizatorem tego meczu był oczywiście PZPN. Ten sam PZPN, który przez lata kibolom pobłażał i wolał ugadywać się z nimi, zapewniając sobie spokój na stołkach. I jak przy każdej takiej okazji – Grzegorz Lato zapewnia walkę z kibolami i ukaranie klubów. Bo wszystkiemu winne są kluby, Policja, organizatorzy meczów, tylko nie PZPN. PZPN jest od zarabiania pieniędzy na tych meczach. A teraz ma ważniejsze sprawy na głowie – przecież dopiero co była eskapada do Kanady. Poza tym, i tym razem nie zginął żaden kibic ani piłkarz. Pobito tylko reportera TVP, więc wszystko rozejdzie się po kościach.
Walka z chuligaństwem to temat-rzeka. Rzeczywistość pokazuje, jak ta walka wygląda. Jesteśmy BARDZO ciekawi, ilu z tych, co we wtorek pojawiło się na murawie stadionu, czy rzucało niebezpiecznymi przedmiotami dostanie zakazy stadionowe. I jak w praktyce będzie wyglądać przestrzeganie tych zakazów. Znamienne, że przed finałem PP Policja zwróciła się do PZPN o… umożliwienie wstępu Staruchowi – przywódcy szalikowców Legii, który ma zakaz stadionowy tylko na mecze Ekstraklasy(!).
Zdjęcie: Express bydgoski
Grafika: kiep.pl
Tekst pierwotnie opublikowano na stronie koniecpzpn.pl, na Nowym Ekranie zamieszczamy za zgodą Autora.