Przedwczoraj wziąłem udział w zorganizowanym w Sejmie przez Longina Pastusiaka spotkaniu obywatelskim na temat: „Współpraca prezydent – premier, doświadczenia i teraźniejszość”. Obok Aleksandra Kwaśniewskiego i Józefa Oleksego mogłem wyrazić swój pogląd w sprawach wzbudzających dziś sporo emocji i wzajemnych oskarżeń.
Wbrew wielu opiniom polska konstytucja jest wystarczająco jasna. Dobrze opisuje ustrój parlamentarno-gabinetowy. Poprawnie wyznacza relacje między najwyższymi organami władzy państwowej zachęcając ich do konsultacji i uzgodnień. Pretensje, że nie zapobiega waśniom i konfliktom są nieuzasadnione. Napięcia między prezydentem i premierem są czymś normalnym. Biorą się ze sporu i konkurencji, które w polityce są chlebem powszednim. Osoby pełniące funkcje publiczne nie są aniołami, ale też nie diabłami tylko ludźmi uczestniczącymi w rywalizacji politycznej. Gorzej, gdy to współzawodnictwo przekształca się w trwały i ostry konflikt. W takim wypadku możliwości konstytucji łagodzenia antagonizmów są ograniczone. Prof. Marek Safjan twierdzi, że złe prawo może działać sprawnie, jeśli jest używane przez ludzi odpowiedzialnych, mających dobrą wolę. I na odwrót – najlepsze prawo może być wykorzystywane do złych celów.
Za obecne kłopoty nie odpowiada ustawa zasadnicza, lecz ludzie, którzy w oparciu o nią sprawują władzę. Żaden z dotychczasowych prezydentów nie upartyjnił tego stanowiska w stopniu tak skrajnym jak Lech Kaczyński. Obecny prezydent sprzeniewierzył się konstytucji pełniąc swój urząd w interesie PiS, a nie w interesie Polski. To właśnie jest praprzyczyną wszystkich problemów.
Wypowiadając się pozytywnie o treści konstytucji nie chcę przez to powiedzieć, że zapisane w niej relacje między prezydentem i premierem są idealne i nie wymagają zmian. Trzeba ich dokonać, ale nie pod presją czynników bieżących i koniunkturalnych, a przemian zachodzących w globalizującym się świecie. Na naszych oczach powstaje nowy ład wyrażony:
– odchodzeniem od przekonania o jednobiegunowym profilu świata. System jednobiegunowy zmienia się w wielobiegunowy, którego elementami są wciąż Stany Zjednoczone, ale też Unia Europejska, Rosja, Chiny i Indie.
– kryzysem finansowym i gospodarczym o światowym zasięgu i trudnych do przewidzenia skutkach.
Jedno i drugie – a można znaleźć jeszcze inne czynniki – powinno skłaniać do stosowania jasnych i profesjonalnych metod kierowania państwem demokratycznym. Sprzyjało by temu usunięcie dualizmu w funkcjonowaniu władzy wykonawczej poprzez wzmocnienie rządu i prezesa Rady Ministrów. Równolegle powinno nastąpić zmniejszenie kompetencji i wagi urzędu prezydenta zarówno poprzez zmianę jego uprawnień, jak i wybór głowy państwa przez Zgromadzenie Narodowe, a nie ogół obywateli.
Fundamentalnym zadaniem tak usytuowanego szefa państwa powinno być czuwanie nad przestrzeganiem konstytucji i stanowieniem dobrego prawa. Prezydent powinien dysponować możliwościami, które pozwalają poprawiać jego jakość.
Ważnym zadaniem powinna być rola arbitra w sytuacji, gdy rozpada się stabilna większość parlamentarna. W takich okolicznościach prezydent mógłby aktywnie interweniować i stawałby się ważnym podmiotem politycznym.
Istotnym uprawnieniem prezydenta byłoby weto, czyli działania, w których miałby on prawo sprzeciwić się decyzjom parlamentarnej większości. Weto byłoby ograniczone jedynie do ustaw, które dotyczą jego prerogatyw i uniemożliwiają mu pełnienie funkcji konstytucyjnej.
Prezydent mógłby prowadzić działalność międzynarodową rozumianą, jako funkcje reprezentacyjne i lobbystyczne bez możliwości udziału w negocjacjach i międzynarodowych konferencjach o charakterze decyzyjnym. Mógłby też sprawować tytularną funkcję zwierzchnika sił zbrojnych wykonywaną za pośrednictwem ministra obrony narodowej.
Zmiana trybu wyłaniania prezydenta jest zasadna także dlatego, że w kampanii wyborczej kandydaci składają deklaracje, których po ewentualnym zwycięstwie w żaden sposób nie mogliby zrealizować. Sprawiają wrażenie, że nie rozumieją, o jaki urząd się ubiegają. Wywołują odczucie, że chcą kierować rządem zapominając, że funkcja premiera nie pochodzi z wolnych wyborów.