Na zdjęciu Zbigniew Boniek/fot. Agencja Mazur
Dalej możemy przeczytać w gazecie o wszystkich wstydliwie skrywanych problemach PZPN, bo opowiada o nich Zibi otwarcie bez skrępowania. W artykule twierdzi, że może zostać Prezesem PZPN jeśli:
„Musiałoby być dokładnie tak, jak ja powiem”.
Zapytany o to czy jest tajnym kandydatem odpowiada:
„Ja tajnym kandydatem opozycji na prezesa? Nic o tym nie wiem. Swoją drogą to dziwne, kiedy jedni zabijają, a inni mają robić porządki. Z drugiej strony sytuacja jest rzeczywiście szczególna. Na przykład bez Kazimierza Grenia w tej chwili jakikolwiek przewrót nie ma dużych szans powodzenia, bo to on potrafi zmobilizować delegatów do wspólnego frontu przeciwko piłkarskiej władzy. A przecież wszyscy się zgodzą, że akurat Greń delikatnie mówiąc nie jest idealnym kandydatem na prezesa i z pewnością on bardzo dobrze o tym wie”.
W kwestii przewrotu w PZPN mówi:
„Ja z szykowanym zamachem na obecnie rządzącą ekipę ani przez moment nie miałem nic wspólnego, co jednak nie oznacza, że nie interesują mnie losy tej akcji. Powiem więcej, jeżeli po obaleniu Laty rebelianci przyszliby do mnie, nie powiedziałbym od razu: „nie". Mogę być prezesem, lecz na twardych warunkach, łącznie z likwidacją wszelkich wynagrodzeń dla zarządu z szefem na czele. (...)”
Pytany o wpadki Grzegorza Laty twierdzi, że:
„Grzegorz Lato przez ostatni rok był taki sam. Czyli jak źle zaczynał, tak źle kończy. I pewnie przez najbliższe miesiące też się nie zmieni. Ja o nim swojego zdania też nie mam zamiaru zmieniać. Często bywa irytujący, ale czasami mnie rozczula. Mówi, że zaprosił Bońka na jubileusz 90-lecia PZPN i podaje dowód: dzwoniła z ustnym zaproszeniem jego asystentka, pani Ania. Tymczasem ja wiem, że inni zostali zaproszeni pisemnie. Jeżeli do mnie zapomnieli wysłać list, to mógł zadzwonić Lato i powiedzieć, co i jak. Przecież się znamy. I proszę nie myśleć, że przewróciło mi się w głowie...Wcale nie, ja po prostu znam zasady, jakie w takich sytuacjach obowiązują i Grzegorz też powinien je znać. Jeżeli nie zna, to tym gorzej dla niego”.
Z wypowiedzi zawartych w „Przeglądzie Sportowym” jasno wynika, że jedynym kandydatem, który może uratować statek zwany PZPN-em jest Zbigniew Boniek, bo inaczej „PZPN-owski Titanic” zatonie, a muzyka będzie grała dalej. Mam nadzieję, że i opozycjoniści dojrzeli już do tego, że jedynie z Bońkiem na czele i pod przywództwem Kazimierza Grenia można obalić obecną ekipę rządzącą, a jeśli „Zibi” wprowadziłby swoje propozycje tzn. zabrał kasę członkom Zarządu PZPN to na zawsze skończy się kumoterstwo kolesi z Miodowej.
Wajcha
Źródło: Przegląd Sportowy, a więcej znajdziecie Państwo w dzisiejszym wydaniu papierowym gazety.