Sędziowie sądu najwyższego: „Nie można deklarować przynależności do narodu, który nie istnieje.”
Chórek: A to my decydujemy kto jest narodem i kiedy takowy powstaje.
Sędziowie sądu najwyższego:
„Wolność wyboru narodowości może być realizowana tylko w odniesieniu do
narodów obiektywnie istniejących, jako ukształtowanych w procesie
historycznym”.
Chórek: Wcale nie żartowaliśmy! To my obiektywnie decydujemy kto jest narodem!
Sędziowie sądu najwyższego:
„Szanując przekonanie części Ślązaków o ich pewnej odrębności,
wynikającej z kultury i regionalnej gwary, nie można jednak zaakceptować
sugestii, iż tworzy się naród śląski, bądź już istnieje - w liczbie
kilkuset tysięcy osób, którzy zadeklarowali taką przynależność w spisie
powszechnym.”
Chórek: Wcale
nie jesteśmy zamordystami. Ślązaki mogą sobie kółka haftu zakładać, jeść
kapustę czerwoną i nawet gwarzyć w ichniej gwarze. Ale stowarzyszenie
osób narodowości śląskiej nein, to już nie przejdzie.
Sędziowie sądu najwyższego: „W odczuciu społecznym Ślązacy są podobną grupą społeczną jak Górale, Kaszubi, Warmiacy, Mazurzy, Kurpie.”
Chórek:
Przekonanie większości to solidny argument prawny! I wcale nie musimy
pokazać jak zmierzyliśmy to odczucie społeczne. Wystarczy, że uważamy,
że w naszym odczuciu istnieje takie odczucie społeczne.
Sędziowie sądu najwyższego:
„Unitarna forma państwa stanowi konsekwencję faktu, że społeczeństwo
polskie jest pod wieloma względami jednolite. Tak można go określać w
sensie narodowym, gdyż ogromna większość obywateli Polski to osoby
narodowości polskiej, inne grupy narodowościowe stanowią znikomą
mniejszość.”
Chórek: A przecież to my decydujemy, kto jest narodem. Masło, masło maślane… Polska unitarna, nie ma Ślązaków i schluss!
Tyle
występ sędziów i chóru. A skąd taki wyrok? Bo pod płaszczykiem zasad
podejmujemy w Polsce decyzje jednostkowe. Polska nie jest państwem prawa
takiego samego dla wszystkich. Jest państwem gdzie pod pozorem
egzekwowania zasad narzucamy wolę silniejszych.
Nasze
prawo daje mniejszościom narodowym preferencje wyborcze. Tak konkretnie
daje je mniejszości niemieckiej, bo inne ze względu na konstrukcje
tego prawa na preferencje się nie załapują. Mniejszość niemiecka miewała
czasem dwóch, czasem jednego posła. Poseł mniejszości prawie zawsze
głosuje z aktualną koalicją rządową.
Takie
prawo odpowiada establishmentowi. Można się podlizać politykom
niemieckim (tym z Niemiec) a przy okazji każdorazowa rządząca większości
ma o jeden głos więcej.
Co prawda utrzymanie
tego przyjemnego dla establishmentu status quo wymaga dziwnej
ekwilibrystyki Sądu Najwyższego. Ale od tego widocznie są. Naród to jest
to co za naród uzna ustawa i sędziowie. W Polsce powinniśmy mieć
świadomość jak nieprawdziwa to definicja. Ale dla utrzymania status quo
władza nie pozwoli, aby byli górnicy udawali naród. I nic to, że w
spisie powszechnym narodowość śląską wskazało 816 tysięcy, a narodowość
niemiecką jedynie 126 tysięcy. My wiemy lepiej!
I
w tym względzie mamy doświadczenie, bo już w 1696 Sejm polski narzucił
język polski jako urzędowy w sądach i urzędach na prawo brzeżnej
Ukrainie. A w 1924 dokończyliśmy ten proces ustawą, którą ograniczyliśmy
posługiwanie się językiem ukraińskim w urzędach, sądach i szkolnictwie. Ukraińcy nas za to do dziś "lubią". Teraz pora żeby zrazić do siebie
Ślązaków.
Jak można uniknąć tej patologii? Jedno mandatowe okręgi wyborcze! Jeśli w swoim małym okręgu Ślązacy, Kaszubi, Niemcy, Białorusini i inni zechcą wybrać miłego sobie posła ich sprawa. I nie trzeba będzie się bić o przywileje po uznaniu rozdawane przez jaśnie oświeconą władzę. Wszystkie te wywody z dupy wzięte o narodach historycznych ustawowo uznanych nie będą potrzebne. Posłami będą ci, których wybiorą wyborcy...